Ks. Przemysław Artemiuk | „Ziemskie życie Jezusa uczy nas, że śmierć nie jest ostatnim słowem o Jego i naszej egzystencji”. Po wydarzeniach pasyjnych nadchodzi zmartwychwstanie, które jest przejściem od śmierci do chwały. Możemy badać je, posługując się naukową refleksją, a równocześnie fascynować się nim jako niezgłębioną tajemnicą wiary. Pytając o wiarygodność historyczną, bo ona pozostaje najważniejsza, zwracamy uwagę na dwa znaki: pusty grób i chrystofanie, które wzajemnie się objaśniają i dopełniają. „Sam pusty grób nie prowadzi jeszcze do wiary w zmartwychwstanie. To dopiero ukazywanie się Jezusa uczniom wyjaśnia, dlaczego Jego zwłoki nie leżą już w grobie”. Pusty grób był różnie interpretowany w przeszłości. W jego rozumieniu można dostrzec ewolucję: od „dowodu” na zmartwychwstanie do kwestionowania jego historyczności. Mówiąc o pustym grobie, winniśmy jednak określić go nieodzownym warunkiem nauczania o cielesnym zmartwychwstaniu Chrystusa: „Na tej konkretnej cielesności opierają się po-wielkanocni świadkowie, i to pomimo wszelkich trudności, na jakie natrafiają ze strony Żydów, którzy oczekują zmartwychwstania ciał dopiero w momencie Paruzji, jak też później u pogan, dla których zmartwychwstanie ciał jest jakimś groteskowo-wulgarnym wyobrażeniem. O wiele prościej i łatwiej byłoby uczniom Jezusa czcić Go tak, jak czynili to zwolennicy Jana Chrzciciela, gromadząc się przy jego grobie, jako proroka-męczennika. (…) Brak jakichkolwiek wskazówek o takim kulcie podbudowuje jeszcze bardziej opowiadania o znalezieniu pustego grobu”. Drugim znakiem zmartwychwstania są ukazywania się Chrystusa, czyli chrystofanie. Krytycy pustego grobu interpretują je jako żałobne doznania Apostołów. Wyjaśniać chrystofanie trzeba jednak nie na podstawie wiary uczniów w zmartwychwstanie, ale wręcz odwrotnie: „to przecież one spowodowały w nich tę wiarę”. To zmartwychwstały Chrystus inicjuje spotkania, a nie uczeń. Ukazujący się Jezus, chociaż budzi lęk i zmieszanie, zachęca jednak najbliższych, aby przekonali się, że to On. W tym celu pokazuje im swoje ręce, nogi, blizny, przemawia do nich. Nie ulega więc wątpliwości, że chociaż pusty grób i chrystofanie oznaczają historyczne ślady konkretnego wydarzenia, czyli Chrystusowego powstania z martwych, to jednak sam „moment zmartwychwstania nie zna żadnych ludzkich świadków. Wielkanocna liturgia wysławia tę tajemnicę wiary słowami: «O, zaiste błogosławiona noc, jedyna, która była godna poznać czas i godzinę Zmartwychwstania Chrystusa»”. Chrystusowe powstanie z martwych jest dla chrześcijan kluczową kwestią. Wiara w tę prawdę pozostaje także niezbędna dla otrzymania życia wiecznego: „A jeżeli Chrystus nie zmartwychwstał, daremna jest wasza wiara i aż dotąd pozostajecie w swoich grzechach” (1 Kor 15,16). Dlatego należy Zmartwychwstania bronić, stosując adekwatną argumentację. Współcześni apologeci wierzą, że „zmartwychwstanie Chrystusa można udowodnić co najmniej z taką samą pewnością, jak każde powszechnie uznane i dobrze udokumentowane wydarzenie w historii starożytnej”. Dlatego powrót do apologetyki i obrona zmartwychwstania jest dzisiaj niezbędne (w dalszej części artykułu opieram się na pracy Habermasa, Licony, O zmartwychwstaniu Jezusa, przekład A. Czwojdrak, Warszawa 2022).. Kryteria historiograficzne Zacznijmy od kryteriów historiograficznych, które zastosujemy w odniesieniu do zmartwychwstania. Rozumiemy przez nie źródła dokumentujące wydarzenie. Mamy ich pięć. Kryterium pierwsze wskazuje na wielość niezależnych relacji, które potwierdzają tezę historyka: „Kiedy jakieś wydarzenie bądź wypowiedź są poświadczone przez więcej niż jedno niezależne źródło, przemawia to silnie na rzecz historyczności”. Kryterium drugie odnosi się do poświadczenia danego przez przeciwnika. Dla historyka stanowi to potwierdzenie jego tezy: „jeśli świadectwo potwierdzające jakieś wydarzenie bądź zeznanie pochodzi ze źródła, które nie utożsamia się z osobą, przesłaniem, sprawą, ani nie przyczynia korzyści, świadczy to na rzecz autentyczności”. Kryterium trzecie to kłopotliwe wyznania, potwierdzają one tezy historyka. Kryterium czwarte odnosi się do naocznego świadka. Jego zeznanie ma dla historyka „zwykle większą wagę niż relacja z drugiej ręki”. Kryterium piąte wskazuje na wczesne świadectwa, które mają wyjątkową wartość dla historyka: „im krótszy czas dzieli wydarzenia od świadectwa o nim, tym bardziej wiarygodny jest świadek, ponieważ pozostaje niewiele czasu na to, aby do relacji wkradła się przesada czy wręcz legenda”. Podsumowując, należy zauważyć, że niektóre zeznania są wartościowsze od innych. Dzieje się tak w przypadku, gdy są poświadczone przez wielu niezależnych świadków, potwierdzone przez źródła neutralne, nie ma w nich ingerencji ludzi, która by osłabiała ich pozycję, zawierają relację naocznego świadka oraz występują ich wczesne świadectwa. Zasada „minimum faktów” Polega na poszukiwaniu dowodów o wysokim stopniu pewności. „W podejściu tym rozważamy tylko te dane, które mają tak mocne potwierdzenie historyczne, iż uznają je prawie wszyscy badacze zajmujący się tym tematem, nawet ci bardzo sceptyczni”. W przypadku zmartwychwstania, większość faktów spełnia dwie zasady: „są dobrze poparte dowodami oraz uznawane przez nieomal wszystkich badaczy”. Zasada „minimum faktów” posiada szczególne znaczenie w dyskusji ze sceptykami. Posługując się nią, apologeta konstruuje argumentację „przy użyciu faktów o wysokim stopniu pewności, faktów, które zaakceptuje prawdopodobnie każdy sceptyk”. W odniesieniu do zmartwychwstania zasada „minimum faktów” przedstawia się następująco. Fakt pierwszy: „Jezus umarł na krzyżu”. Jego śmierć krzyżowa jest pewna niczym każdy fakt historyczny. Potwierdzają ją następujące źródła: chrześcijańskie, czyli wszystkie cztery Ewangelie oraz niechrześcijańskie (Józef Flawiusz, Tacyt, Lukian z Samosaty, Mara bar Serapion i Talmud). Fakt drugi: „Uczniowie Jezusa uważali, że powstał On z martwych i ukazywał im się”. W tej kwestii wśród badaczy panuje zgoda. Pewność opierają na następujących danych. Po pierwsze, to sami uczniowie twierdzili, że Jezus zmartwychwstały im się ukazał. Mamy na ten temat dziewięć wczesnych i niezależnych świadectw, które można podzielić na trzy grupy: teksty Pawła o uczniach, tradycja ustna wczesnych chrześcijan, czyli symbole wiary – 1 Kor 15,3-7 i nauczania Dz 2 oraz tradycja pisana: Ewangelie i pisma wczesnego Kościoła: Klemens Rzymski, Polikarp. Po drugie, po wydarzeniach pasyjnych grono uczniów doświadczyło przemiany, przeszli oni drogę od strachu i wycofania/zamknięcia do radości i opowiadania o powstaniu Chrystusa z martwych. „Po śmierci Jezusa życie Jego uczniów uległo tak ogromnej przemianie, że decydowali się znosić prześladowania, a nawet śmierć. Taka siła przekonań świadczy o tym, że twierdząc, iż Jezus zmartwychwstał i ukazał im się, nie robili tego, licząc na jakieś osobiste korzyści. Naprawdę w to wierzyli”. Uwierzyli i byli gotowi cierpieć – świadczą o tym wczesne źródła: „Dzieje Apostolskiego”, Klemens Rzymski, Polikarp, Ignacy Antiocheński, Dionizy z Koruntu (cytowany przez Euzebiusza z Cezarei), Tertulian i Orygenes. Fakt trzeci: „Paweł, prześladowca Kościoła, doznał nagłej przemiany”. Mamy na ten temat zarówno świadectwa samego Pawła (1 Kor 15,9-10; Ga 1,12-16. 22-23; Flp 3,6-7), jak i tekst Dziejów Apostolskich (9,1-19; 22,3-21; 26,9-23) oraz opinie pierwszych chrześcijan (Ga 1,22-23). Pawłowe świadectwo posiada szczególną wartość, ponieważ Apostoł narodów, spotykając Zmartwychwstałego, był wrogiem i nieprzyjacielem Kościoła. Po tym wydarzeniu, „jego przekonanie, że stał się świadkiem zmartwychwstałego Chrystusa, było tak przemożna, że – podobnie jak pierwsi uczniowie – był gotowy nieustannie narażać się na cierpienie z powodu Ewangelii, a nawet na męczeństwo, co potwierdzają liczne źródła (sam Paweł, Łukasz, Klemens rzymski, Polikarp, Tertulian, Dionizy z Koryntu i Orygenes). Fakt czwarty: „Sceptyk Jakub, brat Jezusa, uległ nagłej przemianie”. O życiu krewnego Jezusa nie ma zbyt wielu informacji. Na tyle jednak dużo, by wyprowadzić następujący wniosek: „po zmartwychwstaniu Jezusa Jakub, Jego brat, nawrócił się na chrześcijaństwo, ponieważ żywił przekonanie, że ukazał mu się Zmartwychwstały Jezus”. Podstawowe fakty dla sformułowania tej tezy są następujące: do chwili zmartwychwstania Jakub nie wierzył w Jezusa (Mk 6,3-4; J 7,5), „credo korynckie” wymienia go jako osobę, która doznała chrystofanii (1 Kor 15,3-7), w „Dziejach Apostolskich” jest on przedstawiony jako przewodniczący wspólnoty jerozolimskiej (Dz 15,12-21; Ga 1,19), Jakub nie tylko nawrócił się na wiarę na chrześcijaństwo, ale za Jezusa oddał też swoje życie. Jego męczeństwo potwierdzają autorzy starożytni (Józef Flawiusz, Hegezyp i Klemens Aleksandryjski). Fakt piąty: „Grób był pusty”. Wprawdzie ten fakt nie spełnia jednego z kryteriów dotyczących metody „minimum faktów” (nie każdy badacz akceptuje ten fakt). Istnieje jednak „mocny materiał dowodowy na jego rzecz i jest on uznawany za fakt historyczny przez znaczącą większość badaczy krytycznych”. Za pusty grobem przemawiają trzy argumenty. Pierwszy, to czynnik jerozolimski: „chrześcijaństwo nie miałoby szans rozwoju w Jerozolimie, gdyby ciało nadal znajdowało się w grobie. Argument drugi: pusty grób jest poświadczony przez przeciwników, którzy zamiast go ukazać, oskarżyli uczniów o wykradzenie ciała Jezusa (Mt 28,12-13; Justyn Męczennik, Dialog z Żydem Tryfonem, rodz. 108; Tertulian, O widowiskach, 30). Argument trzeci, to świadectwo kobiet. „Nie tylko są one pierwszymi świadkami, ale i wspomina się o nich we wszystkich czterech Ewangeliach, podczas gdy mężczyźni pojawiają się jako świadkowie dopiero później, i to tylko w dwóch Ewangeliach (Łk 24m12; J 20,3-9). „Był to osobliwy wymysł, zważywszy, że zarówno w kulturze żydowskiej, jak i rzymskiej kobiet nie ceniono wysoko, a ich świadectwo uważano za wątpliwe, a z pewnością nie równie wiarygodne jak zeznania mężczyzn” (Talmud, Józef Flawiusz, Swetoniusz). Wniosek może być tutaj tylko jeden: „gdyby ewangeliści wymyślili historię o pustym grobie, wydaje się dużo bardziej prawdopodobne, że w roli jego odkrywców i pierwszych świadków zmartwychwstałego Jezusa obsadziliby mężczyzn”. Teorie alternatywne „Już od pierwszych doniesień o zmartwychwstaniu Jezusa krytycy formułowali teorie alternatywne, mające tłumaczyć dostępne dane. Określa się je zwykle mianem wyjaśnień naturalistycznych, ponieważ odwołują się jakiejś przyczyny naturalnej tego wydarzenia, nie zaś do przyczyny nadprzyrodzonej”. Teorie alternatywne, zdaniem współczesnych badaczy, zawierają liczne niespójności i dlatego dzisiaj wielu myślicieli ignoruje je, nie traktując poważnie. Przyjrzyjmy się im jednak, żeby zobaczyć argumentację krytyków Chrystusowego powstania z martwych. Teorie legendy – zakładają, że: po pierwsze, opowieść o Jezusie uczniowie ubarwiali, wprowadzając nowe fakty; po drugie, uprawiali literaturę ahistoryczną i wymyślili historię o Zmartwychwstaniu, by uczcić pamięć o Jezusie; po trzecie, opowieść z Zmartwychwstaniu to, zdaniem krytyków, kolejna wersja mitów obecnych w innych religiach. Teorie oszustwa – zakładają, że cała historia opowiadająca o Zmartwychwstaniu to podstęp. W tej grupie można wyróżnić następujące warianty: po pierwsze, „uczniowie kłamali bądź wykradli ciało”; po drugie, „ktoś inny wykradł ciało, nie uczniowie”; po trzecie, „świadkowie pomylili groby”. Teoria pozornej śmierci – ukrzyżowanie Jezusa jest pewne, ale nie Jego śmierć na krzyżu. Miał On „wielu zwolenników, z pewnością były wśród nich osoby majętne, które mogły przekupić żołnierzy, aby zdjęli Go z krzyża, póki jeszcze żyje. Następnie Jezus już po dojściu do zdrowia mógł pokazywać się poranione ręce i stopy, tak iż niektórzy uwierzyli w Jego zmartwychwstanie”. Koncepcja ta, nazywana „teorią omdlenia” pomija realność męki Jezusa, biorąc pod uwagę biczowanie i ukrzyżowanie. Na podstawie dostępnych źródeł naukowcy stwierdzili, że duszenie się Jezusa i rana włóczni spowodowały śmierć. To pierwsza kwestia. Po drugie, krytykę tej teorii podjęli już liberalni badacze ( Strauss). Po trzecie, teoria omdlenia „nie umie wyjaśnić diametralnej zmiany światopoglądu Pawła”. Teoria omamu oznacza, że halucynacja jest wytłumaczeniem relacji Nowego Testamentu o Zmartwychwstaniu. Czy jednak jest ona prawdziwa, skoro po pierwsze, „omamy nie występują grupowo”; po drugie, co w takim przypadku zrobić z pustym grobem, jak go wyjaśnić; po trzecie, mamy przecież nawrócenie Pawła – prześladowcy; po czwarte, sceptyk Jakub nawraca się; po piąte, „istnieje zbyt wiele odmian tego incydentu”, żeby je pogodzić ze sobą. Teoria urojenia może wyjaśnić to, co stało się z Jezusem po Jego śmierci. Czasami bowiem ludzi mogą podzielać fałszywe wierzenia, nawet na własną zgubę. Zdaniem badaczy, urojenia są „wysoce problematyczne, ponieważ „nie wyjaśniają znacznej części dostępnych danych” (nawrócenia Pawła, nawrócenia Jakuba, pustego grobu). Teoria wizji jest dzisiaj znacznie popularniejsza niż teoria omamów. „Wiele pism religijnych, poczynając od starożytnych aż po dziś, mówi o wizjach, w których ukazują się im osoby boskie”. Do tej kategorii wielu zalicza Zmartwychwstanie Jezusa. Sama teoria ma jednak poważne braki. Po pierwsze, termin wizja/wizje jest dosyć mglisty i trudno go zdefiniować. Po drugie, jak wytłumaczyć fakt pustego grobu oraz cielesne ukazywanie się Jezusa? Zaburzenia konwersyjne mogą wyjaśnić relacje dotyczące Zmartwychwstania. Sam termin oznacza dolegliwość psychologiczną „polegającą na tym, że cierpiąca na nią osoba doznaje w swoich zmysłach takich objawów bądź deficytów, które nie są wywołane rozmyślnie i mogą mieć przyczynę neurologiczną”. Takie zaburzenia są przypisywane Pawłowi. Zwolennicy tej teorii stwierdzają: „być może jasne światło, które go oślepiło, mogło wynikać z jakiegoś zaburzenia neurologicznego bądź innej przyczyny medycznej, a nie z Bożego nawiedzenia”. Czy tak rzeczywiście mogło być? Teoria ta nie tłumaczy ukazywania się Jezusa innym uczniom, nie wyjaśnia faktu pustego grobu, Paweł nie pasuje do profilu osoby podatnej na tego rodzaju psychozę, nie znajdujemy tutaj szerszego uzasadnienia innych doświadczeń Apostoła, wydaje się także, że sama teoria potrzebuje dodatkowych wyjaśnień. Paweł jako szczególna postać dla chrześcijaństwa i świadek Jezusa znalazł się na celowniku krytyków Zmartwychwstania. Obok zaburzeń konwersyjnych próbują oni zastosować inne teorie psychologiczne w celu wyjaśnienia jego doświadczeń (wyrzuty sumienia, żądza władzy, olśnienie). Należy jednak podkreślić, że „żadne zjawiska psychologiczne – jak omamy, urojenia, wizje, zaburzenia konwersyjne, żal, wyrzuty sumienia, olśnienie czy Pawłowa żądza władzy – nie są w stanie należycie wyjaśnić wszystkich pięciu faktów. Teorie te stoją wobec poważnych problemów”. Teorie kombinowane stanowią pewną modyfikację i połączenie kilku istniejących teorii. Natrafiają jednak na te same problemy, co pojedyncze koncepcje. Dlaczego? Po pierwsze, „kombinacje kilku teorii zwykle skutkują większym nieprawdopodobieństwem”. Po drugie, „pozostaje wiele tych samych problemów, co przy rozpatrywaniu każdej teorii indywidulanie”. Po trzecie, „wiele niezbędnych dodatkowych wyjaśnień rodzi wrażenie działania ad hoc”. Po czwarte, „muszą one wykazać, że te inne wyjaśnienia są prawdziwe”. Krytycy zmartwychwstania poza wymienionymi teoriami sięgają do argumentów z naturalizmu, którego zwolennicy twierdzą, że „nie istnieje nic takiego jak sfera nadprzyrodzona”. Zgłaszają całą litanię zastrzeżeń wobec Zmartwychwstania. Ich zdaniem: „prawdziwe jest tylko to, czego dowodzi nauka; nauka dowodzi, że ludzie nie ożywają; nauka może wyjaśnić wszystko, nie potrzebujemy żadnego Boga; jeśli Bóg istnieje, nie można ingerować w prawa przyrody; nauka musi zakładać naturalistyczne wyjaśnienie wszystkiego; nawet gdyby doszło do cudu, nigdy nie wiedzielibyśmy, że to cud; cuda w innych religiach świadczą przeciwko chrześcijańskim twierdzeniom o cudach; ogromne prawdopodobieństwo, że dowolne wydarzenie nie jest aktem Bożym”. Także wobec wymienionych naturalistycznych tez zasada „minimum faktów” ma zastosowanie. Bierze bowiem pod uwagę „jedynie te dane historyczne, które mają tak mocne potwierdzenie, że za fakty uznają je zasadniczo wszyscy badacze studiujący ten temat, w tym również większość badaczy niewierzących”. Dokonują apologii Zmartwychwstanie Jezusa, należy pamiętać, że jest ono „kamieniem węgielnym chrześcijaństwa, którego byt bądź nieistnienie zależy od tego, czy wydarzenie to rzeczywiście nastąpiło”.
Czy istnieją dowody. na zmartwychwstanie Chrystusa. Ks. dr Mirosław Tykfer. O dowodach dotyczących prawdziwości zmartwychwstania Chrystusa trudno jest mówić w sensie ścisłym. Tym bowiem, co stanowi treść przekazu Kościoła o Zmartwychwstaniu, są świadkowie, którzy osobiście widzieli zmartwychwstałego Pana.
O dowodach dotyczących prawdziwości zmartwychwstania Chrystusa trudno jest mówić w sensie ścisłym. Tym bowiem, co stanowi treść przekazu Kościoła o Zmartwychwstaniu, są świadkowie, którzy osobiście widzieli zmartwychwstałego Pana. Tym zaś, co sprawiło, że ich oczy ujrzały i rozpoznały zmartwychwstałego Chrystusa, była wiara. Tematyka dotycząca dowodów zmartwychwstania Chrystusa jest bardzo skomplikowana i wymaga kilku wstępnych wyjaśnień. W niniejszym artykule postaram się więc najpierw przedstawić sposób argumentacji, jaki podejmuje Kościół zapytany o swoją wiarę w powstanie z martwych Chrystusa. Następnie chciałbym uzasadnić, jak w ogóle możliwe jest pytanie o dowody na coś, co doktryna Kościoła katolickiego ujmuje jako tajemnicę wiary, czyli prawdę przekraczającą ludzki sposób pojmowania świata. Na samym końcu przedstawię i pokrótce wyjaśnię niektóre z bardziej znaczących "dowodów". Chciałbym, aby mój tekst posłużył nie tylko lepszemu zrozumieniu trudnych kwestii teologicznych związanych z prawdą o Zmartwychwstaniu, ale także, aby inspirował czytelników do przemyślenia udziału człowieka w tej tajemnicy, zarówno w życiu doczesnym, jak i wiecznym. Wiara w Zmartwychwstanie a wiara w Synostwo Boże Jezusa Nauka Kościoła o tajemnicy zmartwychwstania Chrystusa brzmi następująco: w trzeci dzień po śmierci i złożeniu ciała do grobu Jezus Chrystus został uwolniony/uwolnił się definitywnie od panowania nad Nim śmierci; następnie Jego ciało zostało przemienione i przyjęte do chwały nieba; powstanie z martwych Chrystusa jest źródłem i zapowiedzią powstania z martwych wszystkich ludzi (zmartwychwstania na życie wieczne lub na potępienie); przez Zmartwychwstanie została ostatecznie potwierdzona prawda, że Jezus Chrystus jest Synem Bożym i jedynym Zbawicielem świata; ukazywanie się Chrystusa Zmartwychwstałego uświadomiło uczniom, że Syn Boży pokonał śmierć nie tylko dla siebie (pro se), ale także dla nas (pro nobis), tzn. dla naszego zbawienia. Ta sumaryczna wypowiedź wymaga oczywiście wielu dodatkowych wyjaśnień. Przedstawiłem ją jednak w tej postaci ze względu na całościowy ogląd sprawy, do której chcę odnieść się jedynie częściowo. Zależy mi bowiem przede wszystkim na uwypukleniu zaledwie jednego aspektu wiary dotyczącej zmartwychwstania Chrystusa. Nie chodzi bowiem tylko o to, że Chrystus pierwszy przeszedł ze śmierci do nowego życia. Tak, jakby inni ludzie obok Niego mogli dokonać tego samego. Takiego uwolnienia przez Boga na końcu czasów w większości oczekiwali również Żydzi, a przecież wielu z nich nie uwierzyło w zmartwychwstanie Chrystusa. Podstawową trudnością wiary w Zmartwychwstanie było bowiem ugruntowane przekonanie Żydów o niemożliwości pokonania śmierci przez pojedynczego człowieka, zanim nastąpi ostateczna interwencja Boga w losy całej ludzkości. Inaczej mówiąc: jeśli ktoś wierzył, że ten człowiek, który nosił imię Jezusa z Nazaretu i narodził się z Maryi, jest również Synem Bożym, ten potrafił także uznać prawdę, że mógł On w sobie dokonać uwolnienia całej ludzkości z więzów śmierci. Jeśli natomiast postrzegał Jezusa jedynie jako człowieka, nie zrozumiał, dlaczego właśnie w Nim Bóg miałby ostatecznie zbawić cały świat. O tym więc, że ktoś daje wiarę powstaniu z martwych Jezusa Chrystusa, decyduje wpierw wiara w to, czy On naprawdę jest Synem Bożym. Podobnie było w historii pierwotnego Kościoła. Żydzi, którzy dostrzegali w Nim obiecanego Mesjasza, stawali się Jego uczniami. Chociaż przeżyli głębokie rozczarowanie faktem Jego haniebnej śmierci na krzyżu i uciekli w chwili Jego pojmania, to jednak tylko tym, swoim wybranym uczniom, ukazał się zmartwychwstały Pan. Widzimy tutaj zasadniczą ciągłość wiary tych, którzy uwierzyli Chrystusowi przed śmiercią i którzy oglądali Go żywego już po zmartwychwstaniu. Nawet jeśli ktoś mógłby kwestionować doskonałą wiarę uczniów w Synostwo Boże Jezusa przed zmartwychwstaniem - prawdą jest, że gdyby faktycznie wierzyli, że On jest Bogiem, nie uciekliby z ogrodu Oliwnego, ale oczekiwali boskiej interwencji - to jednak nie może podważyć faktu, że ci sami uczniowie zaufali wcześniej Jego słowu i zostawiwszy wszystko, poszli za Nim. Pierwsi uczniowie Chrystusa, czyli pierwotny Kościół, o tyle więc wierzyli, że On zmartwychwstał i pokonał ostatecznie śmierć, o ile wcześniej uwierzyli także, że On jest Bożym Posłańcem, Mesjaszem obiecanym przez proroków. Tylko dlatego, że uwierzyli Chrystusowi i spotkali Go żyjącego już po śmierci krzyżowej, na ich świadectwie opiera się wiara Kościoła w zmartwychwstanie Chrystusa. Nieobojętni świadkowie Doszliśmy w ten sposób do splotu dwóch istotnych prawd. Pierwsza, która mówi, że Jezusa Zmartwychwstałego oglądali jedynie ci, którzy uwierzyli Jego słowom, głoszonym przez Niego jeszcze zanim umarł na krzyżu. Kiedy natomiast spotkali Go osobiście już po zmartwychwstaniu - i to jest druga istotna prawda - stali się pierwszymi świadkami Jego chwały, tj. Syna Bożego, który pokonał śmierć i zasiada po prawicy Ojca. Tym, co splata obie prawdy, jest po raz kolejny słowo "wiara". Dopiero na podstawie tak postawionej sprawy możemy zastanowić się, dlaczego w ogóle można mówić o "dowodach" na zmartwychwstanie Chrystusa, jeśli jest ono w gruncie rzeczy tajemnicą wiary. Z jednej bowiem strony nasza wiedza o tym, co wydarzyło się ze zmarłym Jezusem z Nazaretu, osadza się jedynie na świadectwie Jego uczniów. Z drugiej jednak strony musimy pamiętać, że nie były to zeznania postronnych osób, neutralnych obserwatorów. Byli to uczniowie, którzy już wcześniej uwierzyli Jego słowom. Mowa jest więc o osobach, które były głęboko zaangażowane w sprawę, o której świadczyły. Dla niektórych nam współczesnych jest to swego rodzaju kontrargument wobec prawdziwości powstania z martwych Chrystusa. Nasza nowoczesna mentalność skłonna jest uważać, że najlepszym świadkiem wydarzenia i jego wiarygodnym sprawozdawcą jest ten, kto stoi niejako z boku i "na chłodno" przygląda się temu, co się wydarza. W przypadku świadków Zmartwychwstania, jak już o tym była mowa, jest zdecydowanie inaczej. Czy jednak oznacza to, że są oni mniej wiarygodni, ponieważ nie pozostali obojętni na nauczanie Chrystusa? A może Kościół nie powinien polegać na opinii niewielkiej grupy Żydów, którzy równie dobrze mogli wymyślić Jego zmartwychwstanie tylko po to, aby nie ośmieszyć się przed tymi, którzy od początku nazywali ich niebezpiecznymi sekciarzami? Tym bardziej że wielu Żydów uważało śmierć przez ukrzyżowanie jako znak potępienia i opuszczenie przez Boga. A może trauma po stracie nauczyciela popchnęła kilku z nich do stworzenia pięknej legendy o żywym Chrystusie? Takie opowiadanie zapewne miałoby silną moc łagodzącą psychologiczne rozczarowanie, które nastąpiło po haniebnej śmierci Jezusa na krzyżu. A może ci sami wykradli ciało i chcąc w sposób cudowny wytłumaczyć Jego zniknięcie, powtarzają fałszywe zeznania, że On sam wyszedł z grobu? Krótko mówiąc, pytanie brzmi następująco: dlaczego "dowodów" Zmartwychwstania oczekujemy od tych, którzy nie mogli i nie zachowali neutralności wobec tego wydarzenia, ale przeciwnie, deklarowali się właśnie jako ludzie wierzący w boskie posłannictwo Chrystusa? Śmierć pokonana w Osobie Jezusa Okazuje się, że nasza współczesna mentalność prowadzi nas na niewłaściwą ścieżkę. Jeżeli bowiem uczniowie Chrystusa faktycznie zostawili wszystko dla Niego i poszli za Nim, być może jeszcze nie do końca rozumiejąc, Kim On naprawdę jest, to tym bardziej powinni być zgorszeni Jego śmiercią. Pamiętali przecież, że do samego Boga zwracał się On, mówiąc Abba, tzn. Tatusiu; ogłaszał wszystkim, że wraz z Nim zbliża się Boże królestwo; ponadto utrzymywał, że jest Panem i Mesjaszem. Mimo to niedługo potem oglądali Go zbroczonego krwią, jak potępieńca, którego wydaje się, że opuścił nawet sam Bóg. Czyż nie o hańbie opuszczenia i ogołocenia przed ludem rozprawiali rozczarowani uczniowie idący do Emaus? Czyż Piotr nie zaparł się Chrystusa właśnie dlatego, że prowadzono Go na śmierć? To, co wydaje się możliwe, aby było ewentualną odpowiedzią rozczarowanych uczniów na tragedię śmierci ich Mistrza, to z pewnością nie wytłumaczenie całego przebiegu spraw przez teorię o powstaniu Chrystusa z martwych. Takie wyjaśnienie nie przyszłoby do głowy nikomu, kto próbowałby załagodzić traumę zawiedzionych apostołów według znanych wówczas sposobów tłumaczenia podobnych zdarzeń. Oczekiwaną argumentacją zapewne byłoby porównanie ukrzyżowania Jezusa do męczeńskiej śmierci sprawiedliwych proroków albo przekonanie o możliwości Jego zmartwychwstania wraz innymi "bohaterami wiary" na końcu czasów. Powyższe wyjaśnienia, zgodnie z panującymi wtedy kanonami teologii żydowskiej, osadzone byłyby na wierze, że tylko Bóg, Stwórca Świata, jest sprawiedliwym sędzią i tylko On może wyrównać rachunki i przywrócić do życia istotę ludzką, potwierdzając tym samym, że Bóg jej nie opuścił. Zasadniczo Żydzi wyrażali również przekonanie, że zapewne Bóg dokona ostatecznego wyzwolenia Izraela z więzów śmierci w czasie ostatecznym. To, co było więc teologiczną nowością, trudną do pomyślenia dla ówczesnych elit intelektualnych Izraela, to fakt, że od początku Kościół głosił zmartwychwstanie Chrystusa jako uwolnienie z więzów śmierci tej pojedynczej Osoby i że w tej właśnie Osobie, którą postronni obserwatorzy postrzegali jako zwykłego człowieka, pokonana została definitywnie śmierć. Nie można o takiej argumentacji pomyśleć inaczej jak o wyznaniu wiary w Syna Bożego, który swoim zwycięstwem dzieli się z każdym człowiekiem. W konsekwencji Kościół nieprzerwanie głosi, że tylko w Jezusie Chrystusie, Synu Bożym, ludzie mogą osiągnąć życie wieczne. Wynika stąd, że głębokie przekonanie uczniów Chrystusa o Jego boskim posłannictwie nie zaciemniło prawdy o Zmartwychwstaniu, ale ją tym bardziej uwydatniło na tle racjonalnie spodziewanych wyjaśnień. Powtórzmy: z jednej strony nie do zaakceptowania była bowiem dla większości Żydów prawda o Mesjaszu, który cierpi i haniebnie umiera, a z drugiej nie do pomyślenia prawda o powstaniu do nowego życia pojedynczej Osoby, która swoim zwycięstwem obdarza całą ludzkość. Zestawienie tych dwóch przekonań tworzy fundament wiary chrześcijan, a jednocześnie uzasadnia skandal, jaki owo zestawienie wywołało w środowiskach żydowskich, także po śmierci Jezusa. To właśnie wiara w Jezusa, Syna Bożego, który został zamordowany, a jednak jest żyjący w swoim Kościele, okazała się główną przyczyną tak wielu prześladowań chrześcijan. Nie zapominajmy jednak, że w swojej istocie wiara w zmartwychwstanie Chrystusa pozostała przede wszystkim źródłem niezachwianego przekonania pierwszych chrześcijan, że w Jezusie Bóg spełnia obietnicę obdarowania człowieka życiem wiecznym. Jedyny znany materiał dowodowy Świadkami Zmartwychwstania są więc uczniowie, którym dał się widzieć żyjący Chrystus i tym samym potwierdził prawdziwość swojego bóstwa. Ci sami uczniowie głosili tę prawdę, a większość z nich oddała za nią własne życie. W końcu niektórzy z nich zapisali to, co przeżyli w sercu i co rzeczywiście oglądały ich oczy, aby w ten sposób, pod natchnieniem Ducha Świętego, stać się autorami świętych tekstów Pisma Świętego Nowego Testamentu. Ewangelie, Dzieje Apostolskie, Listy i Apokalipsa są dla nas jedynym wiarygodnym źródłem tego, co dało początek życiu Kościoła. Tylko Biblia, rozumiana jako zapis żywej tradycji, czyli przekazywania prawdy objawionej, jest godnym zaufania dokumentem potwierdzającym wiarę Kościoła w zmartwychwstanie Chrystusa. Jest jedynym znanym nam materiałem dowodowym w odniesieniu do tego, co widzieli uczniowie piszący o ukazywaniu się Zmartwychwstałego. W kontekście tak rozumianej prawdy o Zmartwychwstaniu, dowody, jak niektórzy mogliby oczekiwać, nie są zestawem faktów, które zapisał jakiś postronny kronikarz. Jak już o tym była mowa powyżej, świadkami były osoby wierzące, które pragnęły przekazać swoje doświadczenie spotkania ze zmartwychwstałym Chrystusem jako fakt historyczny. W tym sensie można powiedzieć, że uczniowie opisują fakty: dotykali ciała zmartwychwstałego Jezusa, rozmawiali z Nim, a nawet jedli (choć pamiętać należy, że teksty biblijne odnotowały wyraźnie przemienioną jakość ludzkiego ciała zmartwychwstałego Chrystusa). Nie były to jednak wydarzenia dostrzegalne dla każdego, niezależnie od wiary. Nie znamy żadnych świadków, którzy zachowując zupełnie niezaangażowaną postawę wobec prawdy objawionej w Chrystusie, mogliby zaświadczyć, że widzieli Go powstałego z grobu. Moglibyśmy doszukiwać się oczywiście wielu ściśle historycznych przesłanek, które mogłyby wskazywać na cudowne powstanie z martwych Chrystusa, jak choćby fakt, że u wejścia do groty czuwali strażnicy i mimo ogromnego kamienia, który zamykał wejście do grobu, obudzili się następnego dnia zdziwieni tym, że w sposób niezrozumiały leżał teraz odsunięty. Nie da się również obiektywnie udowodnić zmartwychwstania Jezusa z Nazaretu na podstawie wiarygodności zapisów o zastanym na trzeci dzień przez kobiety pustym grobie. Niektórzy powtarzają argument niezwykle szybkiego rozwoju chrześcijaństwa, który dokonywał się spektakularnie u początków historii Kościoła, a na co wskazywać miało właśnie owo silne przekonanie pierwszych chrześcijan o zmartwychwstaniu Syna Bożego. Żadne z tych niezwykłych okoliczności nie jest jednak wprost dowodem na Zmartwychwstanie. Pełnią one raczej rolę drugorzędnego sposobu argumentacji i zobrazowania prawdy podstawowej. Tym bowiem, co stanowi treść przekazu Kościoła o Zmartwychwstaniu, są świadkowie, którzy osobiście widzieli zmartwychwstałego Pana. Tym zaś, co sprawiło, że ich oczy ujrzały i rozpoznały zmartwychwstałego Chrystusa, była wiara. Błogosławieni, którzy nie widzieli, a uwierzyli Jednym z najlepszych komentarzy biblijnych do stawianej tutaj tezy jest początek Pierwszego Listu św. Jana, w którym czytamy: "To wam oznajmiamy, co było od początku, cośmy usłyszeli o Słowie życia, co ujrzeliśmy własnymi oczami, na co patrzyliśmy i czego dotykały nasze ręce - bo życie objawiło się. Myśmy je widzieli, o nim świadczymy i głosimy wam życie wieczne, które było w Ojcu, a nam zostało objawione" (1 J 1, 1-2). Św. Jan pisze o życiu wiecznym, które się objawiło. Chodzi więc nie tylko o niezwykłość historycznych wydarzeń towarzyszących zmartwychwstaniu Chrystusa, ale także i przede wszystkim o sens ludzkiej egzystencji, jaki odsłania się przez historyczne wydarzenie zmartwychwstania Chrystusa. Jeśli chrześcijanie naszego czasu wierzą, że Jezus naprawdę zmartwychwstał, czynią to nie tylko na podstawie ustnego czy pisemnego przekazu. Jest raczej odwrotnie. Właśnie dlatego, że Duch Święty ukierunkowuje ludzkie serca i umysły na spotkanie z prawdą objawioną, przekaz o tajemnicy Zmartwychwstania nie dociera do nas jedynie z zewnątrz, jak list przekazany przez pocztę. Serce ludzkie niejako wyczekuje prawdy, którą ogłasza mu Kościół. Budzi się do życia pod wpływem łaski i pozwala w Chrystusie rozpoznać dar Bożej miłości, która okazała się większa niż grzech i śmierć. W tym sensie nauka o zmartwychwstaniu Chrystusa z jednej strony opiera się na świadectwie pierwszych uczniów, niejako wierzy historycznym faktom, które przytaczają w tekstach Pisma Świętego, z drugiej jednak strony równie mocno odnajduje swoją wiarygodność intelektualną w sercu człowieka, które w sposób naturalny oczekuje ostatecznego uwolnienia ludzkości od zła i śmierci oraz odpowiedzi na pragnienie życia wiecznego. Zgodność owego złożenia pragnień serca z nauką Kościoła jest jednym z najbardziej racjonalnych "dowodów" prawdziwości zmartwychwstania Chrystusa. Rozumiejąc tę podwójną złożoność, dochodzimy także do pełniejszego pojmowania słów samego Jezusa, który po swoim zmartwychwstaniu zwraca się do niewiernego Tomasza: "Uwierzyłeś dlatego, ponieważ Mnie ujrzałeś? Błogosławieni, którzy nie widzieli, a uwierzyli" (J 20, 29). O dowodach dotyczących prawdziwości zmartwychwstania Chrystusa trudno jest mówić w sensie ścisłym. Przynajmniej w odniesieniu do sposobu dowodzenia, który zdominowany jest przez nauki empiryczne. We współczesnej nauce za prawdziwe uznaje się często jedynie to, co zostało zanotowane przez ludzkie zmysły i co może zostać w jakiejś mierze materialnie potwierdzone. W ten sposób Zmartwychwstanie nigdy nie znajdzie wystarczającego potwierdzenia. Jeśli jednak sprawę wiarygodności intelektualnej poszerzyć na obszar ludzkich pragnień i pytań egzystencjalnych, okaże się, że Zmartwychwstanie nie tylko idealnie na nie odpowiada, ale potrafi także głęboko człowieka poruszyć i zafascynować swoją wewnętrzną siłą przekonania.
A) Jak żydzi próbowali ukryć zmartwychwstanie Jezusa? b) Co robili uczniowie po śmierci Jezusa? c) Jakie dowody na zmartwychwstanie są podane w filmie (wymień przynajmniej trzy)
Chrystus zmartwychwstał. Jaki jest największy dowód na zmartwychwstanie Jezusa? Nie pusty grób, nie Całun Turyński, nie osobno poskładane płótna, ale my, Jego umiłowani uczniowie. To, że ci uczniowie opisani w ewangeliach, którzy nic nie rozumieli, którzy za życia Jezusa byli tacy tępi, po spotkaniu ze Zmartwychwstałym nagle zostali napełnieni taką mocą, że z odwagą poszli głosić całemu światu prawdę o tym spotkaniu. Bo prawda o tym, że Chrystus zmartwychwstał napełnia nas tak wielką radością, że nie możemy jej zatrzymać dla nas samych. To wiadomość o tym, że skoro Jezus pokonał śmierć, to nie ma takiej sytuacji życiowej, której On nie mógłby zmienić. Żebyśmy całym naszym życiem pokazywali, że Wielkanoc to nie jest tylko jedna noc, ale że to jest nasze nowe życie, to, które przyszedł przynieść nam Pan Jezus, że zmartwychwstaniem mamy żyć codziennie. Zdjęcie przedstawia wielkanocny rewers krzyża procesyjnego: Chrystus, Baranek Boży, zwyciężył śmierć i pokazuje nam swoje rany, jako jedyne źródło naszego zbawienia i uzdrowienia. Dwaj aniołowie pokazują leżące płótna, zgodnie z Janowym opisem Poranka Wielkanocnego. (drewniany krzyż procesyjny, 2018)
Tłumaczenie hasła "zmartwychwstanie Jezusa" na angielski. resurrection of Jesus jest tłumaczeniem "zmartwychwstanie Jezusa" na angielski. Przykładowe przetłumaczone zdanie: Zmartwychwstanie Jezusa — jakie ma znaczenie dla nas ↔ The Resurrection of Jesus—Its Meaning for Us.
Śmiertelnik mówi: „Pokaż, a uwierzę”. Zmartwychwstały mówi: „Uwierz, a pokażę”. W najnowszym "Gościu Niedzielnym" 15/2022 Gość Niedzielny „Jeżeli Chrystus nie zmartwychwstał, daremna jest wasza wiara” – mówi św. Paweł. Wiara w realną śmierć i realne zmartwychwstanie Zbawiciela to być albo nie być chrześcijanina. O dowodach na zmartwychwstanie Chrystusa pisze Franciszek Kucharczak. „Zmartwychwstanie Jezusa było czymś nieprawdopodobnym. Tak bardzo, że choć sam Jezus otwarcie zapowiadał powstanie z grobu, uczniowie nie mogli w to uwierzyć. I to nawet wtedy, gdy pojawili się pierwsi świadkowie. Ustąpili dopiero wobec rzeczywistości, której nie dało się zaprzeczyć. Oto stał przed nimi Ten, który na oczach wszystkich był okrutnie zmaltretowany i zabity. Nie był zjawą” – pisze autor. Ponadto w najnowszym „Gościu”: O konieczności ukarania Putina i pozostałych odpowiedzialnych za zbrodnie ludobójstwa na Ukrainie, mocnej pozycji Polski na arenie międzynarodowej i szansach na wizytę Franciszka w Polsce w rozmowie z Bogumiłem Łozińskim mówi prezydent Andrzej Duda. „Szczegółowo poinformowałem Ojca Świętego o sytuacji związanej z rosyjską napaścią na Ukrainę i napływem uchodźców wojennych do Polski. Dużo wiedział na ten temat ze swoich źródeł. Zestawiłem obecną sytuację z kryzysem migracyjnym, z którym mieliśmy do czynienia kilka miesięcy temu na granicy z Białorusią. To był swoisty test, który rosyjsko-białoruskie siły przeprowadzały wobec nas, a my pokazaliśmy, że potrafimy obronić naszą granicę. Okazaliśmy się twardzi i konsekwentni, a to wzbudziło pewien respekt. Papież Franciszek ma pełne zrozumienie dla naszej sytuacji, a także ogromną wdzięczność dla Polaków, że zachowujemy się tak, jak powinni się zachować w takiej sytuacji chrześcijanie, okazując potrzebującym miłosierdzie. To jest dla Ojca Świętego bardzo ważne” - mówi prezydent. O przesłaniu, jakie niesie życie ukryte Benedykta XVI, nauczaniu, które należy zapamiętać i obecnej formie papieża-seniora mówi w rozmowie z Beatą Zajączkowską ks. prof. Roberto Regoli, dyrektor Departamentu Historii Kościoła Papieskiego Uniwersytetu Gregoriańskiego. Jeden z najlepszych znawców pontyfikatu Benedykta XVI. Autor wyjątkowej biografii „Benedykt XVI. Wielki papież czasu kryzysu”. „Warto zwrócić uwagę na ciągłość i koherentność myśli Josepha Ratzingera. Młody kapłan, coraz bardziej doświadczony teolog, prefekt Kongregacji Nauki Wiary i wreszcie papież prezentują ciągłość myśli. Zaszły w nim naprawdę niewielkie zmiany. Mówię to dlatego, że również w nauczaniu papieża Benedykta można znaleźć tematy, treści i problemy, którym stawiał wcześniej czoło jako teolog. Dla mnie najważniejsza rzecz, której nie można zapomnieć, to ta, że Benedykt zaproponował powrót do istoty chrześcijaństwa” – mówi ks. prof. Regoli. W ostatnim odcinku cyklu poświęconego siedmiu grzechom głównym ks. Adam Pawlaszczyk snuje refleksje nad lenistwem. „Charakterystyczną cechą lenistwa jest to, że nie zabija od razu. Robi to powoli, jakby z rozmysłem i bez zbędnych ceregieli. Ale skutecznie” – zauważa. Owiany tajemnicą, bohater niezliczonych legend i opowiadań. Utrwalony na płótnie i na dużym ekranie – Święty Graal. Najbardziej pożądany przedmiot świata czy bezcenna relikwia z ostatniej wieczerzy? O kielichu, z którego miał pić Chrystus w czasie Ostatniej Wieczerzy pisze ks. Rafał Skitek. „Dotychczasowe badania archeologiczne i opracowania naukowe prowadzone z różnych punktów widzenia stwierdzają zgodnie i z niemal całkowitą pewnością, że przechowywane w Hiszpanii naczynie zostało użyte przez Chrystusa podczas ostatniej wieczerzy. Pan Jezus miał w nim przemienić wino w swoją Przenajświętszą Krew, a następnie podać swoim uczniom. – Prawdopodobieństwo błędu jest niewielkie – wyjaśnia ks. kan. José Verdeguer z walenckiej katedry. – To bezsprzeczne, że naczynie pochodzi z czasów Jezusa i że kamienna czasza spełnia wszystkie warunki przepisów żydowskich” – czytamy. W najnowszym "Gościu Niedzielnym" 15/2022 Gość Niedzielny O zapowiadanych przez rząd zmianach w części podatkowej Polskiego Ładu w rozmowie z Maciejem Kalbarczykiem mówi prof. Witold Modzelewski, prezes Instytutu Studiów Podatkowych. „Główną przeszkodą w dobrym przygotowaniu i sprawnym wdrożeniu tej reformy było odejście od tzw. zasady jednego pióra. Zgodnie z nią za każdą poważną zmianą w przepisach podatkowych musi stać jeden autor, opracowujący plan działania i czuwający nad jego realizacją. W tym przypadku, ze względu na fakt, iż jest to projekt rządowy, powinien to być minister finansów. Tymczasem przygotowanie nowych regulacji powierzono rzekomo świetnym fachowcom, tzw. ludziom z rynku, którzy wcześniej zajmowali się doradztwem w zakresie optymalizacji podatkowej. Na początku roku okazało się jasne, że wbrew zapewnieniom rządzących nie był to przepis na sukces, ale na spektakularną porażkę” – mówi prof. Modzelewski. « ‹ 1 › »
Wówczas żadne materialne dowody i teorie nas nie przekonają. Nawet najbardziej wymowne. Choć istnieją materialne dowody na zmartwychwstanie Pana (nie uznane dotychczas przez żaden Kościół za autentyczne) - dwie chusty: Całun Turyński i Całun z Manoppello. Ich powstanie jest równie zagadkowe, jak zmartwychwstanie Jezusa.
Środa, 21 grudnia 2011 (17:23) Całun Turyński, przez wielu katolików czczony jako relikwia, a przez licznych naukowców uważany za powstały w średniowieczu falsyfikat, może jednak być autentycznym dowodem zmartwychwstania Jezusa Chrystusa. Tak przynajmniej twierdzą włoscy badacze. Ich zdaniem, wizerunek na płótnie powstał w wyniku eksplozji tajemniczej energii. Całun Turyński to przechowywane w katedrze w Turynie (stąd nazwa) płótno długości czterech i szerokości jednego metra. Widać na nim zarys postaci brodatego mężczyzny z wyraźnymi śladami korony cierniowej, biczowania i ukrzyżowania. Część katolików uważa go za relikwię - materiał, w który przed pogrzebem owinięto ciało Jezusa Chrystusa, stanowiący przy tym dowód jego zmartwychwstania. Sceptycy utrzymują, że jest to nader zręczny falsyfikat namalowany w średniowieczu. Mają oni twardy dowód na poparcie swojej teorii. Datowanie węglem C-14 określiło, że całun powstał między 1260 a 1390 rokiem, podczas gdy Jezusa ukrzyżowano w 33 roku. Jednakże włoscy naukowcy z Narodowej Agencji Nowych Technologii, Energii i Zrównoważonego Rozwoju Gospodarczego twierdzą, że przez lata próbowali samodzielnie odtworzyć wizerunek z relikwii i doszli do wniosku, że dałoby się go narysować tylko przy pomocy laserów ultrafioletowych. Badacze ci sądzą też, że obraz, który widzimy na Całunie Turyńskim, musiał powstać w wyniku czegoś w rodzaju ogromnego wybuchu niezidentyfikowanej energii. Być może stanowi to namacalny dowód, że Jezus Chrystus rzeczywiście powstał z martwych. Włoscy naukowcy liczą, że ich wnioski zapoczątkują wielką teologiczną dysputę na ten temat. Daily Mail
Katecheta lub wybrany uczeń pokazuje na mapie Polski, gdzie leży Warszawa i ewentualnie miejscowość, w której mieszka. Następnie na globusie pokazuje, gdzie leży Polska, a gdzie jest kraj, w których kiedyś mieszkał Jezus. W końcu prezentuje mapę Palestyny w czasach Jezusa zapowiadając jej późniejsze wykorzystanie.
Chrystus zmartwychwstał! Prawdziwie zmartwychwstał! Alleluja! Słowa te towarzyszą dziś wiernym na całym świecie – obchodzimy Niedzielę Zmartwychwstania Pańskiego. Nasz Pan zwyciężył śmierć! *** – Kiedy naukowcy nałożyli odbicie twarzy z Całunu Turyńskiego na odbicie twarzy z chusty z Manoppello, okazuje się, że mamy matematyczny dowód na to, że jest to ta sama osoba – Jezus Chrystus. Przez znaki Jezus chce nam uświadomić, że jest rzeczywiście obecny w Eucharystii, działa, kocha, przemienia, uzdrawia i daje nam życie wieczne – mówi ks. Mieczysław Piotrowski TChr, redaktor naczelny dwumiesięcznika „Miłujcie się”, w rozmowie z TV Trwam. Zmartwychwstanie Chrystusa dla chrześcijan to dowód optymizmu i radości na życie. Pan Jezus zmartwychwstając ukazał swoim uczniom i wszystkim ludziom zwycięstwo Życia nad śmiercią. – Zmartwychwstanie Chrystusa jest dla nas źródłem niezniszczalnego optymizmu i radości, dlatego że Bóg, który stał się prawdziwym człowiekiem, wziął z historii każdej ludzkiej osoby wszystkie grzechy, wszystkie cierpienia łącznie z doświadczeniem prawdziwej śmierci. Jezus zmartwychwstaje, czyli dokonuje się definitywne zwycięstwo Życia nad śmiercią, przebaczenie wszystkich grzechów. Zmartwychwstały Jezus jest obecny w sakramentach, szczególnie w sakramencie Eucharystii – wskazał redaktor naczelny dwumiesięcznika „Miłujcie się”. Ks. Mieczysław Piotrowski TChr podkreślił, że „jeśli chodzi o historyczne dowody na zmartwychwstanie Pana Jezusa, to mamy je w Piśmie Świętym”. – Relacje ewangeliczne są w pełni wiarygodne. Fakt zmartwychwstania Jezusa Chrystusa z historycznego i naukowego punktu widzenia jest wiarygodny. Teksty, które mamy w Piśmie Świętym mówią o rzeczywistym fakcie, który się wydarzył w konkretnym miejscu i konkretnym czasie w historii ludzkości – powiedział rozmówca TV Trwam. W kwietniu 2020 roku papież Franciszek w związku z nadzwyczajnym wystawieniem Całunu Turyńskiego w Wielką Sobotę z powodu pandemii koronawirusa podkreślił, że niesie on przesłanie pokoju, ufności i nadziei. [czytaj więcej] To oblicze zniekształcone przez rany niesie ze sobą wielki pokój. Jego spojrzenie nie szuka naszych oczu, ale naszego serca, jak gdyby chciało powiedzieć: zaufaj, nie trać nadziei; siła Bożej miłości, siła Zmartwychwstałego zwycięża wszystko. — Papież Franciszek (@Pontifex_pl) April 11, 2020 Kapłan przypomniał, że gdy apostołowie przyszli do grobu Jezusa, kiedy zobaczyli płótna z grobu Jezusa, „to św. Jan patrząc na kształt tych płócien, ujrzał i uwierzył”. – Nie widząc Zmartwychwstałego, uwierzył w zmartwychwstanie Jezusa. Dlaczego? Dlatego, że płótna były nietknięte, one opadły i na tym płótnie grobowym Jezus zostawił swoje odbicie. (…) Jezus zmartwychwstając zostawił materialne ślady, znaki swojego zmartwychwstania. Jego ciało po śmierci zostało zawinięte w płótno grobowe i na tym płótnie Jezus zostawił odbicie całego swojego ciała. To odbicie jest odbiciem trójwymiarowym, negatywem fotograficznym i – jak mówią naukowcy – dokonało się na skutek potężnego błysku energii od wewnątrz, który spowodował utrwalenie na powierzchni płótna obrazu całego Ciała w najdrobniejszych szczegółach. (…) To jest rzecz niesamowita, że Jezus zostawił nam na nasze czasy odbicie z całego swojego Ciała na płótnie grobowym, którym zostało zawinięte Jego Ciało po śmierci. (…) Nie ma żadnych śladów odrywania płótna od Ciała, a więc Ciało przeniknęło w sposób dla nas niewytłumaczalny przez płótna i zostawiło odbicie. Na twarzy Jezusa złożonego do grobu położone były dwie chusty. Jedna – tzw. sudarion, która w tej chwili znajduje się w Oviedo w Hiszpanii [czytaj więcej]. A druga chusta, utkana z bisioru (najdrogocenniejsza tkanina starożytności), jest w Manoppello. Na chuście z Manoppello Jezus zostawił odbicie swojej Zmartwychwstającej Twarzy – zaznaczył duchowny. – To jest rzecz niesamowita, bo naukowe badania stwierdziły, że nie ma na tym płótnie (na chuście z Manoppello) żadnych śladów farby. Jest obraz, a nie ma farby, więc z naukowego puntu widzenia tego obrazu nie powinno być. Twarz Jezusa jest widziana z jednej, jak i z drugiej strony. Kiedy naukowcy nałożyli odbicie twarzy z Całunu Turyńskiego na odbicie twarzy chusty z Manoppello, okazuje się, że mamy matematyczny dowód na to, że jest to ta sama osoba – Jezus Chrystus. Przez te znaki Jezus chce nam uświadomić, że jest rzeczywiście obecny w Eucharystii, że Zmartwychwstały Pan jest obecny w Eucharystii, działa, kocha, przemienia, uzdrawia i daje nam życie wieczne – dodał. Ks. Mieczysław Piotrowski TChr zauważył, że „naukowcy z różnych dziedzin wiedzy już od lat badają największą relikwię chrześcijańską, jaką jest Całun Turyński, czyli płótno grobowe Jezusa”. – Na grobowym płótnie Jezusa widnieje wizerunek całego Ciała w najdrobniejszych szczegółach, jest utrwalony wizerunek przodu i tyłu Ciała. Odbicie jest trójwymiarowe. Naukowcy z ośrodka badań jądrowych we Frascati próbowali odtworzyć ten wizerunek, ale okazuje się, że współczesna nauka nie jest w stanie tego dokonać, dlatego że to odbicie (wizerunek, który widnieje na Całunie Turyńskim) powstał na skutek potężnego wybuchu energii od wewnątrz i sile 34 mld watów promieniowania ultrafioletowego próżniowego. Nauka nie jest w stanie wygenerować urządzeniami, którymi dysponuje, tak wielkiej energii. Jest to wizerunek, który nie powstał na skutek działania człowieka, jest nieuczyniony ludzką ręką. Wielu naukowców, którzy szczerze szukali prawdy i badali wizerunek – nawrócili się, stali się katolikami, chrześcijanami i uwierzyli w zmartwychwstanie Jezusa Chrystusa – podsumował redaktor naczelny dwumiesięcznika „Miłujcie się”. TV Trwam/
Nasze zmartwychwstanie, podobnie jak zmartwychwstanie Chrystusa, będzie dziełem Trójcy Świętej: Jeżeli mieszka w was Duch Tego, który Jezusa wskrzesił z martwych, to Ten, co wskrzesił Chrystusa Jezusa z martwych, przywróci do życia wasze śmiertelne ciała mocą mieszkającego w was swego Ducha (Rz 8, 11). 990 Pojęcie "ciało
Na Zmartwychwstaniu opiera się cała wiara chrześcijańska. Jego prawdziwość oznacza prawdziwość chrześcijaństwa. Z drugiej strony „jeśli Chrystus nie zmartwychwstał, daremne jest nasze nauczanie, próżna jest także wasza wiara” [1 Kor 15;14]. Dlatego też udowodnienie prawdziwości Zmartwychwstania odgrywa kluczową rolę w apologetyce. Uzasadnienie prawdziwości Zmartwychwstania wymaga uprzedniego uzasadnienia prawdziwości Ewangelii. Wielu ludzi jednak w nie wątpi, ale w takim razie powinni wątpić także w istnienie Juliusza Cezara, autentyczność dzieł Ajschylosa czy dowolne inne teksty starożytne. Co więcej, Ewangelie były pisane niedługo po wydarzeniach, zostały zachowywane w nieskażonej formie i były przechowywane w rozlicznych kopiach, co daje większą pewność niż w przypadku innych dzieł z epoki. Amerykański apologeta William Lane Craig [ powołuje się na profesora Sherwin-White’a – znawcę społeczeństwa grecko-rzymskiego. Zwraca on uwagę na wartość Ewangelii w porównaniu ze źródłami antycznymi. Te ostatnie często cechowało uprzedzenie, a nawet przemilczanie istotnych faktów. Mimo to historycy traktują je poważnie. Tym bardziej powinni więc wierzyć autorytetowi Ewangelii, zwłaszcza, że powstały w ciągu życia pierwszego pokolenia świadków opisywanych tam wydarzeń. Zgodni w tej kwestii są wszyscy badacze Nowego Testamentu. Wesprzyj nas już teraz! Peter Kreeft [ zauważa, że Ewangelie same w sobie zawierają dowody potwierdzające, że napisali je naoczni świadkowie. Świadczy o tym dokładna znajomość Jerozolimy z czasów sprzed jej zniszczenia w 70 roku. W Nowym Testamencie znajdziemy wiele danych geograficznych, nazw oraz szczegółów. Na brak chęci mitologizacji wskazuje także wspomnienie niedoskonałości apostołów. Na korzyść autentyczności Ewangelii przemawiają nawet znajdujące się w niej pozorne sprzeczności między relacjami różnych Ewangelistów. Gdyby bowiem Ewangelie były stworzone przez twórców mitów, to autorzy staraliby się te sprzeczności usunąć. Peter Kreeft podkreśla również, że Ewangelie, jakimi obecnie dysponujemy, są tymi samymi, co Ewangelie napisane oryginalnie. Wszak żadna inna praca starożytna nie istnieje w tak licznych kopiach i językach. Zepsucie treści wszystkich manuskryptów byłoby zaś niemożliwe i wywołałoby powszechne oburzenie. Do tego dochodzi zgodność w wypowiedziach ojców Kościoła powołujących się na Ewangelie. Kreeft twierdzi, że kwestie Zmartwychwstania można wyjaśnić na kilka sposobów: Chrystus umarł i zmartwychwstał (przekonanie chrześcijańskie); Chrystus nie umarł; Chrystus umarł, ale nie zmartwychwstał (zmartwychwstanie jako mit, halucynacja, teoria spiskowa). Amerykański apologeta rozprawia się po kolei z 4 antychrześcijańskimi teoriami. Błąd tezy o śpiączceTeoria, jakoby Chrystus przeżył, lecz zapadł w śpiączkę, jest błędna, gdyż Rzymianie pilnowali, by wyrok śmierci został wypełniony – za niedopełnienie obowiązków groziło stracenie żołnierzom. Ponadto obecny przy ukrzyżowaniu żołnierz był pewien, że Chrystus nie żyje i dlatego nie połamał Mu nóg (J 19;31-33). Co więcej, święty Jan widział krew i wodę wytryskującą z serca Chrystusa (J 19;34-35) – znak pewnej śmierci. Ponadto ledwo wybudzony ze śpiączki mężczyzna nie byłby w stanie przesunąć kamienia grobowego ani uporać się ze strażą. Równie błędna jest teoria rozsiewana przez synagogę, jakoby uczniowie wykradli ciało Chrystusa z grobu. Zakłada bowiem nie tylko, że strażnicy grobu zasnęli podczas pełnienia warty, lecz również, że nie obudził ich hałas przesuwanego ciężkiego głazu. Spisek apostołów?Apologeta odrzuca również tezy dotyczące teorii spiskowej, jakoby apostołowie wymyślili Zmartwychwstanie. Kto oskarża apostołów o kłamstwo w kwestii Zmartwychwstania, musi twierdzić, że odnieśli oni osobistą korzyść z tego rzekomego oszustwa. W rzeczywistości jedyną odniesioną przez nich doczesną „korzyścią” były prześladowania i śmierć. Po cóż mieliby więc wykradać ciało czy fabrykować informacje o Zmartwychwstaniu? Co więcej, jak zauważa myśliciel, tego typu teoria spiskowa jest w ogóle nieobecna w źródłach historycznych. Zakłada ponadto, że prości rybacy z Galilei wymyślili historię piękniejszą, bardziej wpływową i trwałą niż najwybitniejsi twórcy wszech czasów. Halucynacja?Równie błędne jest twierdzenie, jakoby apostołowie padli ofiarą halucynacji. Jest to niemożliwe choćby z powodu zbyt dużej liczby świadków widzących Zmartwychwstałego w różnych miejscach. Halucynacje cechują się charakterem prywatnym i subiektywnym. Dotykają głównie osób podatnych na nie, rozchwianych emocjonalnie. Nie byli takowymi twardo stąpający po ziemi apostołowie. Trwające 40 dni widzenia Chrystusa Zmartwychwstałego nie mogły stanowić halucynacji, gdyż te ostatnie trwają zazwyczaj sekundy lub minuty. Przeciwko teorii halucynacji przemawia, zdaniem Kreefta, także fakt dotykania Chrystusa i spożywania przezeń posiłków. Modernistyczna teoria mituBłędna okazuje się także popularna wśród modernistów teoria mitu. Nie chcąc obrażać apostołów uznaniem ich za świadomych oszustów czy za ofiary halucynacji uciekają się do wyjaśnienia mitologicznego. Zgodnie z nim chrześcijaństwo byłoby wymysłem opartym na baśniach. Jak jednak zauważa Peter Kreeft, styl Ewangelii znajduje się na antypodach stylu mitologiczngo. W Ewangeliach bowiem „głębia psychologiczna osiąga poziom maksimum, podczas gdy w micie znajduje się na poziomie minimum. W micie dzieje się tyle spektakularnych wydarzeń zewnętrznych, że dodawanie wewnętrznej głębi byłoby rozpraszające. […]. Głębia charakteru i rozwój wszystkich w Ewangeliach, a zwłaszcza oczywiście Jezusa, jest godny podziwu, a zarazem dokonany z ogromną ekonomią słów”. Ponadto mity zawierają słowotok, a Ewangelie są lakoniczne. O radykalnej odmienności Ewangelii i mitów świadczy także ich porównanie z tekstami mitycznymi, takimi jak Ewangelia Piotra. Ponadto na gruntowną odmienność Ewangelii i mitów wskazują znawcy tych ostatnich, tacy jak Carl Lewis. Teoria mitu wiąże się również z problemem związanym z wiarygodnością apostołów. Nowy Testament sam wyklucza jakoby historia Życia i Zmartwychwstania Chrystusa stanowiła mit [2P 1,16]. Pozostaje więc oskarżenie apostołów o fałszywe podawanie zmyślonych wydarzeń jako faktów. To jednak, jak widzieliśmy wyżej, jest błędne. Zostaje chrześcijaństwoPo odrzuceniu tych wszystkich błędnych teorii pozostaje przyjęcie faktu, że Chrystus prawdziwie Zmartwychwstał. Stanowi on najlepsze wytłumaczenie wydarzeń sprzed 2000 lat. Niechrześcijanom pozostaje uciekanie się do teorii Hume’a o nieprawdopodobieństwie cudów. Zgodnie z nią z założenia cuda są nieprawdopodobne i należy je odrzucić. To de facto uzasadnienie dla zamknięcia umysłu. Postawa ta przypomina postawę naukowców przez dekady odrzucających istnienie czarnych dziur. Twierdzono bowiem, że byty naruszające wszelkie znane prawa fizyki po prostu nie mogą istnieć. Kto chce kierować się maksymą „jeśli fakty kłócą się z ideologią, tym gorzej dla faktów”, może odrzucić zmartwychwstanie. Pozostałym pozostaje przyjęcie Dobrej Nowiny. Alleluja! Marcin Jendrzejczak Polecamy także nasz e-tygodnik. Aby go pobrać wystarczy kliknąć TUTAJ.
(wersja na maj 2022 r.) Spis treści. Wstęp. Śmierć Jezusa. Kobiety podczas ukrzyżowania. Kobiety idą obejrzeć grób. Zmartwychwstanie. Kamień od grobu odsunięty. Widzenie aniołów przy grobie. Przemowy aniołów do niewiast przy grobie. Reakcja kobiet. Objawienie się zmartwychwstałego Jezusa Marii Magdalenie i pozostałym kobietom
Odpowiedzi kazixv odpowiedział(a) o 17:41 odsunięty kamień przy grobie PJ, sama widziałam! Najważniejszy dowód to śmierć tysięcy( i więcej) ludzi za tę prawdę. Kto chciałby umierać za wymyśloną bajkę? Nikt, a na pewno nie na taką skalę. Kamień, który został podniesiony i przestawiony - gdyby przesuwali go uczniowie, zbudziliby pilnujących grobu żołnierzy. W grobie znajdowały się też szaty pogrzebowe i chusta - gdyby wykradziono ciało, to razem z całym ubiorem. Było wiele osób, którym Jezus ukazywał się w różnych sytuacjach i o różnym czasie. Uczniowie cały czas ukrywali się przez zwykły strach i nie odważyliby się wykraść ciało Jezusa. Jest więcej tych dowodów, poszukaj :) abz odpowiedział(a) o 09:55 Mimo że żyli naoczni świadkowie i że istniały dowody z Pism, nie brakowało osób, które kwestionowały zmartwychwstanie Jezusa. I tak jest do dnia dzisiejszego. Niektórzy wysuwają zarzut, że uczniowie ukradli ciało Mistrza, a potem rozgłosili, że byli świadkami jego zmartwychwstania. Ale przecież nie dysponowali oni władzą ani wpływami, by pokonać przeszkodę w postaci rzymskich strażników strzegących wejścia do grobowca. Inni twierdzą, że ludzie, którzy widzieli zmartwychwstałego Jezusa, po prostu mieli przywidzenia. Zaprzecza temu fakt, że ukazywał się on różnym osobom w różnych momentach. Poza tym czy wytwór wyobraźni mógłby przyrządzić ryby i podać je uczniom, jak to zrobił wskrzeszony Jezus w Galilei? (Jana 21:9-14). Czy urojonej postaci można by dotknąć? (Łukasza 24:36-39).A gdyby zmartwychwstanie Jezusa było mistyfikacją — jak utrzymują sceptycy — to co dałaby ona uczniom, którzy się jej rzekomo dopuścili? Składanie świadectwa o wskrzeszeniu Jezusa ściągnęło na nich szyderstwa, prześladowania, a nierzadko nawet śmierć. Czy ryzykowaliby aż tyle w obronie kłamstwa? Przecież po raz pierwszy świadectwo to złożyli w Jerozolimie, tuż pod bokiem wrogów, którzy tylko czekali na pretekst, by ich właśnie ze zmartwychwstania swojego Pana uczniowie czerpali odwagę do głoszenia o nim mimo najsroższych prześladowań. Wskrzeszenie Chrystusa stało się podstawą wiary wszystkich jego naśladowców. Pierwsi chrześcijanie nie ryzykowali życia tylko po to, by opowiadać o jakimś mądrym nauczycielu, który został zamordowany. Narażając się na śmierć, rozgłaszali wieść o zmartwychwstaniu Jezusa, ponieważ stanowiło to dowód, że jest on Chrystusem, Synem Bożym, który żyje i który ma moc ich wspierać i prowadzić. Ponadto jego zmartwychwstanie dawało im nadzieję, że i oni będą mogli zostać wskrzeszeni. Gdyby nie zdarzyło się ono naprawdę, w ogóle nie byłoby chrystianizmu — i zapewne w ogóle byśmy nie usłyszeli o kimś takim jak Jezus. Uważasz, że ktoś się myli? lub
5 dowodów na istnienie Jezusa. Ponad dwadzieścia wieków temu miał się narodzić człowiek imieniem Jezus w krainie, którą nazywano wtedy Palestyną (w przybliżeniu dzisiejszy Izrael). Jego słowo i czyn miały wzbudzić zainteresowanie otoczenia, następnie niechęć, a w końcu twardy sprzeciw mający doprowadzić do skazania go przez
Kościelne skarbce na całym świecie kryją niezwykłe relikwie mające potwierdzać autentyczność męki, śmierci i zmartwychwstania Jezusa. Naukowcy często nie są w stanie potwierdzić ich autentyczności, ale także nie potrafią dać dowodu na to, że zostały one podrobione. Faktem jest, że jedna z najcenniejszych relikwii chrześcijaństwa cudem ocalała z pożaru katedry Notre-Dame przed rokiem. Prawdą jest też, że także Polska może poszczycić się kilkoma niezwykłymi relikwiami. O jakie przedmioty chodzi? Zapraszamy do obejrzenia galerii! 7 Zobacz galerię Shutterstock 1/7 Całun Turyński Shutterstock Najsłynniejszą relikwią związaną z męką i zmartwychwstaniem Jezusa jest Całun Turyński. To płótno, w które miało być owinięte ciało Chrystusa po zdjęciu z krzyża i złożeniu do grobu. Pierwsza wzmianka o nim pojawia się jeszcze w Ewangeliach. W niedzielę zmartwychwstania w grobie Jezusa pozostały jedynie płótna i chusty, brakowało ciała. Od tamtego czasu historia całunu mogłaby stanowić kanwę filmu sensacyjnego. Relikwia przechodziła z rąk do rąk, na lata znikała, aby nagle pojawić się w zupełnie innej części świata. Płótna o mało nie strawił pożar. W końcu w XVI wieku całun ostatecznie trafia do Turynu, gdzie przechowywany jest do dziś. To jednak nie koniec kontrowersji. Po sfotografowaniu całunu okazało się, że wizerunek jest fotograficznym pozytywem. W negatywie dostrzeżono udręczoną twarz. Od niemal stu lat wokół całunu trwa nieustanny spór. Przebadano go na każdy sposób, powstała nawet nauka zajmująca się tylko tą relikwią - syndologia. Istnieje ogromna ilość przekonujących dowodów świadczących o autentyczności całunu. Współczesna nauka nie potrafi jednak z całą pewnością odpowiedzieć ani w jaki sposób powstał całun, ani czy jest on autentycznym płótnem pogrzebowym Chrystusa. 2/7 Sundarion z Oviedo - chusta z grobu PAP/EPA/Alberto Morante / PAP Całun Turyński to nie jedyna płótno pogrzebowe Jezusa. W grobie jego twarz przykryta byłą chustą, o której wspominają Ewangelie. Relikwia ok. VII wieku została przeniesiona z Jerozolimy do Hiszpanii, gdzie znajduje się do dziś. Badania naukowców wykorzystujących metodę datowania radiowęglowego są rozbieżne. Większość jednak wskazuje właśnie VI-VII wiek na datę powstania tkaniny. Nie zmienia to faktu, że liczni entuzjaści dostrzegają liczne podobieństwa do Całunu Turyńskiego. Na chuście znaleziono ślady krwi tej samej grupy, co na całunie. Co ciekawe grupa krwi AB występuje u ok. 5 proc. populacji i jest powszechna właśnie u mieszkańców Bliskiego Wschodu. 3/7 Całun z Manopello - tajemnica tkaniny, która nie przyjmuje farb Materiały OnetDB Wykonana z bisioru tkanina z wizerunkiem męskiej twarzy przechowywana jest w Manopello we Włoszech. Jest utożsamiana z chustą, którą św. Weronika otarła Jezusowi twarz podczas drogi krzyżowej. Pierwsze wzmianki o istnieniu tej relikwii pochodzą z VI wieku. Wielu badaczy i ekspertów twierdzi, że wizerunek z Manopello i wizerunek z Całunu Turyńskiego to odbicie tej samej osoby. Zgadzać się mają zarówno charakterystyczne cechy twarzy, jak i układ ran. Widoczne różnice wynikają jedynie z tego, że Weronika otrzymała odbicie twarzy żyjącego Jezusa - stąd otwarte oczy. Co ciekawe naukowcy nie są w stanie określić sposobu powstania relikwii. Chusta wykonana jest z bisioru - najdroższej tkaniny starożytności, niezwykle lekkiej i wytwarzanej z wydzieliny małż. Jedną z niezwykłych cech tkaniny jest to, że nie da się na niej malować, ponieważ nie przyjmuje ona żadnych pigmentów. 4/7 Tunika Jezusa, o którą rzucano los Ewangelie wspominają tkaną w całości szatę Jezusa, o którą żołnierze "rzucali los". Według tradycji także ta relikwia dotrwała do naszych czasów i przechowywana jest w miejscowości Argenteuil we Francji. Pierwsza historyczna wzmianka o szacie pojawia się jeszcze w VI wieku, potem Karol Wielki przywozi ją do Francji. Na kilkaset lat ginie z kart historii, zamurowana w ścianie klasztoru w obawie przed najazdami Normanów. Została "odkryta" po raz drugi w 1156 roku. Naukowcy odnaleźli na niej ślady krwi grupy AB. Wielu twierdzi, że ślady po ranach na plecach pokrywają się z tymi, które znaleźć można na Całunie Turyńskim. 5/7 Gwóźdź z krzyża przechowywany na Wawelu Monkpress / East News Święta Helena w studni niedaleko Golgoty odnalazła także gwoździe, które zostały użyte do ukrzyżowania Jezusa. Żydowskie prawo dotyczące rytualnej nieczystości związanej z krwią nie pozwalało na ponowne użycie tych samych narzędzi przy wykonywaniu kolejnych wyroków. Obecnie według naukowców na świecie znajdują się... 33 gwoździe z krzyża Jezusa. Jeden jest nawet przechowywany w Krakowie i pokazywany raz do roku w Wielki Piątek. Relikwię miał do Polski przywieźć król Władysław Jagiełło, który otrzymał ją od papieża Marcina V. Według kościoła krakowski gwóźdź jest jedynie kopią, w której znajduje się niewielka cząstka z prawdziwej relikwii przechowywanej w Rzymie. Naukowcy nie mają pewności co do autentyczności rzymskiego gwoździa. Z pewnością ma on rodowód starożytny, pochodzi z kręgu kultury rzymskiej. Nie posiada również "główki", która miała odpaść podczas zdejmowania Jezusa z krzyża. Jednak pewnych dowodów brakuje. 6/7 Relikwie Krzyża Świętego Paweł Małecki / Agencja Jeden z polskich regionów swoją nazwę bierze właśnie od relikwii. W klasztorze na Świętym Krzyżu w Górach Świętokrzyskich od 1306 roku znajduje się fragment drzewa, na którym miał umrzeć Jezus. Historia tej relikwii zaczyna się 300 lat po ukrzyżowaniu Jezusa. W tamtym czasie do Jerozolimy przybyła matka cesarza rzymskiego Konstantyna, cesarzowa Helena, późniejsza święta. Chciała przeprowadzić wykopaliska w pobliżu miejsca ukrzyżowania Jezusa Chrystusa. Stąd w historii nazywa się ją pierwszą "archeolożką". Było to możliwe z powodu żydowskich wierzeń, które uznawały przedmioty zakrwawione za rytualnie nieczyste. Dlatego nie można było użyć ich ponownie, a po każdym ukrzyżowaniu gwoździe oraz krzyże wrzucano do dołów i zasypywano. W jednej z podobnych studni, niedaleko Golgoty Helena miała odnaleźć trzy drewniane krzyże, na jednym z nich znajdowała się tabliczka opisana w Ewangeliach, z zapisaną "zbrodnią" Jezusa. To właśnie dzięki temu św. Helena zdołała zidentyfikować relikwię. Krzyż został następnie podzielony na trzy części i wysłany w różne strony imperium. Z czasem od większych fragmentów odrywano mniejsze i stąd po świecie rozsianych jest wiele podobnych relikwii. Znajdują się Paryżu, Rzymie i Brukseli. Ale także, o czym niewielu wie, w kościołach w Opolu i Katowicach. Autentyczności relikwii nie da się zweryfikować współcześnie dostępnymi metodami naukowymi. 7/7 Relikwia korony cierniowej z katedry Notre-Dame w Paryżu East News To prawdziwy cud, że w wyniku targicznego pożaru, który strawił katedrę Notre-Dame, nie ucierpiał jeden z jej największych skarbów - relikwia korony cierniowej. Jezus miał ją na głowie w chwili ukrzyżowania. Pierwsze świadectwa o relikwii pochodzą z V wieku z Jerozolimy. Stamtąd miała ona trafić do Bizancjum. W końcu cesarz oddał ją królowi Francji Ludwikowi IX za zawrotną sumę 135 tys. liwrów. Naukowcy badający relikwię stwierdzili, że faktycznie może ona być koroną, którą miał na głowie Chrystus. Roślina, z której ją upleciono, występuje we wschodnich rejonach Morza Śródziemnego. Gorzej z relikwiami cierni, których w samej Europie było kilkadziesiąt. Ich autentyczność budzi duże wątpliwości. Data utworzenia: 15 kwietnia 2022 06:00 To również Cię zainteresuje Masz ciekawy temat? Napisz do nas list! Chcesz, żebyśmy opisali Twoją historię albo zajęli się jakimś problemem? Masz ciekawy temat? Napisz do nas! Listy od czytelników już wielokrotnie nas zainspirowały, a na ich podstawie powstały liczne teksty. Wiele listów publikujemy w całości. Znajdziecie je tutaj.
. t2j7wbvr13.pages.dev/355t2j7wbvr13.pages.dev/429t2j7wbvr13.pages.dev/795t2j7wbvr13.pages.dev/604t2j7wbvr13.pages.dev/871t2j7wbvr13.pages.dev/822t2j7wbvr13.pages.dev/902t2j7wbvr13.pages.dev/44t2j7wbvr13.pages.dev/199t2j7wbvr13.pages.dev/45t2j7wbvr13.pages.dev/286t2j7wbvr13.pages.dev/546t2j7wbvr13.pages.dev/853t2j7wbvr13.pages.dev/555t2j7wbvr13.pages.dev/64
dowody na zmartwychwstanie jezusa