Tłumaczenia w kontekście hasła "zepsuć jego" z polskiego na angielski od Reverso Context: Czy dobry I nie zepsuć jego twarzy. Tłumaczenie Context Korektor Synonimy Koniugacja Koniugacja Documents Słownik Collaborative Dictionary Gramatyka Expressio Reverso Corporate
Ostatnio na skrzynkę mailową dostałam od znajomych link do galerii fotograficznej ich dwumiesięcznej córeczki. Lubię oglądać zdjęcia maluszków, dlatego od razu zabrałam się za przeglądanie nowej kolekcji fotografii. Zobacz także: Fotografia portretowa Przypadek kosza i żelazka Muszę przyznać, że córeczka znajomych, mała Ala jest prześlicznym dzieckiem i jako model spisała się znakomicie. Widać było, że znajomi włożyli wiele pracy i poświęcili dużo czasu na to, by „złapać” malucha w obiektyw w dość nietypowych i zabawnych pozach. Niektóre zdjęcia oglądałam z prawdziwą przyjemnością i co pewien czas łapałam się na tym, że śmieję się do monitora (czym oczywiście wywoływałam zdumienie na twarzy męża). Było tylko jedno, ale… Rodzicom udało się uchwycić kilka niepowtarzalnych momentów. Szkoda tylko, że przy okazji „łapania unikalnych chwili” na większości z nich złapali również unikalny kosz z praniem i żelazko. Znajomi uchwycili również w tle kilka innych przedmiotów. Wszystkie przedmioty skutecznie odciągały moją uwagę od uśmiechniętej buźki głównej bohaterki fotografii, czyli Ali. Drodzy rodzice, czy domyślacie się już jaki będzie temat tego docinka? Zgodnie z zapowiedzią opowiem o tym, co może zepsuć najwspanialsze zdjęcie. Zobacz także: Fotografia czarno-biała w wersji cyfrowej Na początek trochę teorii Na każdym zdjęciu fotograficznym zasadniczo wyróżniamy trzy plany: plan pierwszy drugi (z motywem głównym) oraz tło. Plan pierwszy jest to obszar, który znajduje się najbliżej aparatu. Na nim umieszczone są wszystkie obiekty, które w pierwszej kolejności skupiają uwagę osoby robiącej zdjęcie a później odbiorcy. Zaraz za nim rozciąga się plan drugi, na którym zazwyczaj znajduje się główny motyw/obiekt fotografii (Wasze dziecko). Za planem drugim rozciąga się tło, o którym powiem nieco obszerniej. Wskazówka nr 4: Zadbajcie o odpowiednie tło fotografii Tło jest bardzo ważnym elementem zdjęcia. Prawidłowy dobór tła jest jednym z istotniejszych elementów w kompozycji zdjęcia. Źle dobrane tło może skuteczne zepsuć cały trud włożony w robienie fotografii. Szczególnie ważną rolę tło odgrywa przy fotografowaniu dzieci. Wróćmy do naszego przykładu z sesją fotograficzną Ali. Zdjęcia małej Ali zostały „popsute” przez znajdujące się w tle „przedmioty i meble domowego użytku”. Muszę przyznać (ze skuchą), że w pewnym momencie przestałam interesować się Alą i próbowałam odszyfrować markę żelazka, który posiadają moi znajomi (może mają jakieś lepsze od mojego?). Żelazko w tle zdjęcia odciągnęło moją uwagę od najważniejszego obiektu, czyli uśmiechniętego maluszka. Zdjęcie nr 2 Jak w takim razie wybierać tło? - Tło jest ważne, ale nie oznacza to, że masz ustawiać Dziecko pod białą ścianą i tylko tam je fotografować. Zwróć jednak uwagę, czy w kadrze, kiedy robisz zdjęcie nie ma rzeczy, które nic nie wnoszą do fotografii, a łatwo można je usunąć – radzi fotograf dziecięcy Aleksandra de Soleil. Jak to przełożyć na praktykę? Na przykład, gdy fotografujesz dziecko w kąpieli, upewnij się, że w tle kadru nie ma szamponu, płynu do higieny intymnej, bądź 6 – kilowej paki proszku do prania. Wychodząc na spacer, znajdź przestrzeń niezanieczyszczoną przez kosze na śmieci, samochody na parkingu, czy chociażby innych spacerujących. Po co mają odciągać uwagę od głównego bohatera Twojego zdjęcia?
Chcąc przygotować dobry bigos, trzeba poświęcić na to sporo czasu. Pośpiech w tej sytuacji może zepsuć całą potrawę, nawet jeśli jest przygotowywana z najlepszych składników. Bigos powinien gotować się długo i na wolnym ogniu. W ten sposób można nie tylko wydobyć smak i aromat, ale także uniknąć przypalenia kapusty. Zdjęcia, nagrania video, dvd, pocztówki, albumy. To tylko kilka przykładów tego, w jaki sposób utrwalamy te najważniejsze dla nas chwile. Rodzinne pamiątki coraz częściej przyjmują jednak formę fotoksiążek lub fotozeszytów. Wydane w elegancki sposób stanowią odpowiednią oprawę dla najpiękniejszych wspomnień. Gregory Michenaud, znany fotograf z radzi, w jaki sposób wykonać profesjonalne zdjęcia cyfrowe. Ciekawe zdjęcia – na co zwracać uwagę? Podstawowym elementem, o którym zdarza nam się zapominać jest kompozycja – właściwe rozmieszczenie obiektów w kadrze pozwala nadać fotografii niepowtarzalny i niezwykły charakter. Niewłaściwe ujecie niepotrzebnie wprowadza poczucie chaosu, zamętu, co w oczywisty sposób obniża atrakcyjność zdjęcia. Jeżeli na fotografii ma pojawić się krajobraz, starajmy się uchwycić panoramę – im bardziej nasycony „treścią" kadr, tym lepiej. Osoby zdecydowanie lepiej fotografować z oddali, za pomocą przybliżenia – „zoom" – wyszczególniać detale – dzięki temu postać nie będzie zdeformowana, a perspektywa zdjęcia wyda się ciekawsza. W przypadku kompozycji obowiązuje jeszcze kilka podstawowych zasad – zdradza Gregory Michenaud – przede wszystkim należy unikać centralnego kadrowania i pozostawiania zbyt dużej przestrzeni wolnego miejsca nad głową – idealnie jest, gdy linia horyzontu widoczna jest w 1/3 na dole lub w górze kadru. Wszystko oczywiście zależy od tego, która z kompozycji – pejzaż, czy niebo – jest ważniejsza. Powszechnie spotykanym błędem jest również niesymetryczne fotografowanie osób na tle monumentalnej architektury. Zazwyczaj w takich przypadkach, kadrujemy postać na środku zdjęcia, z oddali, przez co całość wydaje się nieproporcjonalna, a co za tym idzie – nieczytelna. Fotografowaną osobę ustawiajmy w odległości 1,5 metra od aparatu, w jednej części kadru komponując ciekawy obiekt, bądź krajobraz, natomiast w drugiej fotografowaną postać. Jak zrobić rodzinne zdjęcie Wiele problemów może spowodować wykonanie rodzinnej fotografii – nie każdy natomiast wie, że odpowiednio ustawiając osoby na zdjęciu można wysmuklić ich sylwetkę, czy wręcz podkreślić urodę. W związku z tym nie stawiajmy obok siebie osób, które mają ubranie w podobnym kolorze – bardzo możliwe, że postacie te zleją się ze sobą, przez co całość wyjdzie nienaturalnie. Kolory na zdjęciu dobierajmy na zasadzie kontrastu – pozwoli to na wyraźne wyszczególnienie każdej poszczególnej osoby na zdjęciu. Zupełnie na odwrót przedstawia się sytuacja w przypadku osób o podobnej sylwetce – w zasadzie lepiej jest, gdy osoby szczupłe stoją w tej samej grupie, natomiast te o nieco bardziej okrągłych kształtach w osobnej. Dobieranie na zasadzie kontrastu mogłoby w tym przypadku tylko podkreślić dysproporcje figury. By dodatkowo odjąć kilka kilo, postać dobrze jest ustawić z profilu 3/4 tak, by broda fotografowanej osoby lekko przybliżała się do jej ramienia. Ten prosty trick dobrze maskuje szerokie barki, wysmukla szyję oraz twarz. Światło idealne Wielu problemów nastręcza również fotografowanie pod światło. Słoneczne refleksy doskonale podkreślają charakter fotografii, o ile oczywiście uda nam się uchwycić je, nie naświetlając całego zdjęcia. By temu zapobiec można użyć korekcji ekspozycji naciskając przycisk +/- . W przypadku fotografowania ludzi dobrym wyborem będzie natomiast delikatnie podświetlenie osoby w kadrze za pomocą wbudowanej lampy błyskowej. Pamiętajmy jednak, że ta ma ograniczony zasięg do kilku metrów i daje efekt bardzo płaskiego światła – wyjaśnia Gregory Michenaud. Równie nieatrakcyjnie przedstawiają się zdjęcia wykonywane w wakacje w godzinach południowych lub w pomieszczeniach, gdzie światło pada prostopadle do linii horyzontu. Tu najczęściej, w przypadku fotografowania osób na twarzy pojawiają się cienie, nadając jej „zmęczony" charakter, natomiast oczy i usta wydają się być słabo widoczne. By tego uniknąć niejednokrotnie wystarczy zmienić perspektywę – przyklęknąć, wyjść na podwyższenie, fotografować tak zwanym szerokim kątem, bądź ponownie podświetlić fotografowaną osobę za pomocą wbudowanej lampy błyskowej. Jak utrwalić rodzinne pamiątki? Tradycyjne albumy ze zdjęciami odchodzą do lamusa – szablonowe formaty zdjęć nie potrafią w odpowiedni sposób wyeksponować detali, fotografowie natomiast rzadko zadają sobie trud, by odpowiednio wykadrować zdjęcia. Dlatego, jeżeli zależy nam na wyjątkowym utrwaleniu wspomnień warto pomyśleć o alternatywnych sposobach. W ostatnim czasie popularnością cieszy się fotoksiążka, czyli nic innego, jak elegancki album ze zdjęciami i podpisami wydany w formie drukowanej. Na każdy bez problemu może samodzielnie zaprojektować własny, rodzinny album, wczytując zdjęcia online. Użytkownik może swobodnie układać sekwencje zdjęć według własnego uznania, dowolnie je kadrować oraz wybierać rozmiary, tworząc w ten sposób ciekawe składanki. Dzięki temu całość ma dynamiczny, żywy, a wręcz nasycony wspomnieniami charakter – zauważa Gregory Michenaud. Tak wykonana fotoksiążka to nie tylko pamiątka, ale także idealny pomysł na prezent dla naszych bliskich. Szczególnie miłe sercu będą nasze zdjęcia osobom, których nie będziemy mieli okazji widzieć w najbliższym czasie. Materiały prasowe
Fotograf udostępniła rodzinne zdjęcie na Facebooku, a to szybko stało się sieciowym viralem. W zaledwie kilka dni polubiło je ponad 220 tys. osób i udostępniło 30 tys. użytkowników serwisu.

Ważne, żeby fotografowane osoby dobrze się w tym czuły, ponieważ zazwyczaj nie będziemy pracować z grupą zawodowych modeli lub modelek, toteż ich pozowanie może nie wyglądać zbyt dobrze na zdjęciach, a przecież powinni być naturalni, uśmiechnięci a nie spięci i stremowani. Powinniśmy skorzystać z naszych umiejętności komunikacyjnych. Jak to mówią, dobry portrecista potrafi zadbać o odpowiednią atmosferę przed zrobieniem zdjęcia, w trakcie i po zdjęciach. Tak więc, dobrze jest rozbawić towarzystwo, zrelaksować naszych modeli. Dar rozmawiania z ludźmi jest równie ważną sprawą, co umiejętności techniczne. Rodziny często fotografuje się w ich własnym domu, w miejscu szczególnie im bliskim, ale może się też zdarzyć, że odwiedzą oni nasze studio, abyśmy zrobili im zbiorowy portret. W jednym i drugim przypadku powinniśmy pomyśleć o skorzystaniu z lampy błyskowej. Każdy z uczestników naszego zdjęcia powinien być prawidłowo oświetlony, co znaczy, że nie możemy ustawić lampy tak, żeby ładnie oświetlała tatę bocznym światłem, ale skrywała w cieniu jego syna. Nikt nie powinien czuć się pokrzywdzony. Możemy także namówić naszą rodzinę na sesję plenerową. Wykorzystajmy zachód słońca do zrobienia kilku urokliwych fotografii. Możemy spróbować sztuczki z oświetleniem tylnym, to znaczy ustawmy się tak, żebyśmy fotografowali pod słońce. Wiem, wiem, stara zasada mówi, żeby nie fotografować pod słońce. Zasady jednak można łamać. Jeśli świadomie eksperymentujemy ze światłem, a nie zdajemy się na naszą ignorancję, to jest w porządku. Możliwe, że będziemy musieli odpalić lampę błyskową, aby doświetlić pierwszy plan, to znaczy twarze naszej rodziny. Wszystko zależy od tego jak wysoko będzie słońce. Uważajmy jednak na flary mogące pojawić się na zdjęciach. Flara to odblask światła, który pojawia się, jeśli światło świeci bezpośrednio w obiektyw. Niestety, trudno przewidzieć miejsce wystąpienia flary, także musimy to na bieżąco kontrolować na wyświetlaczu LCD. Pomimo tego drobnego mankamentu warto spróbować, bo oświetlenie kontrowe ładnie podkreśla sylwetki fotografowanych osób poprzez świetlisty obrys postaci i nadaje zdjęciu trójwymiarowości. W plenerze możemy także pokusić się o bardziej dynamiczne kadry. Możemy sfotografować rodzinę w trakcie zabawy lub ulubionej gry. Możemy skorzystać ze statywu, ale nie jest to wymóg.

Długo oczekiwane dni do urlopu wreszcie nadeszły, jedziesz na wakacje, a w trasie… może się przydarzyć kilka rzeczy, które skutecznie zepsują Ci humor i cały wyjazd. Jesteś ciekaw, co mamy na myśli? Sprawdź, co takiego może zepsuć Twój wakacyjny wypad i jak możesz się przed tym uchronić. Niespodziewana awaria Kto jest na zdjęciach rodzinnych? – zabawa dla najmłodszych Jeśli nie masz pomysłu, jak w prosty i skuteczny sposób zaznajomić dziecko z poszczególnymi członkami rodziny, to wypróbuj nasz sposób. Najmłodsi szybko zapamiętają dziadka, babcię, wujka i ciocię – sprawdźcie! Umiejętności: rozwój mowy i myślenia, spostrzegawczość Prosta zabawa dla najmłodszych Co należy zrobić? Przyklej na tekturkach wyraźne zdjęcia członków rodziny. Połącz fotografie w mini książeczkę. Pokazuj dziecku zdjęcia i mów, kto na nich jest. Następnie poproś dziecko, aby pokazało mamę, tatę, babcię itp. To bardzo ważna zabawa dla dzieci. Nie wymaga wiele wysiłku, dlatego Wasz maluch pewnie będzie lubił spędzać czas bawiąc się w ten sposób. Czytający ten artykuł przeczytali również Wolnowar to urządzenie do gotowania, w którym zrobisz pyszne potrawy, ale się przy tym nie narobisz, bo wolnowar gotuje je sam. Dla rodziny, dla osób, które nie lubią gotować, dla zabieganych rodziców – każdy go pokocha. Wolnowar to urządzenie, jak sama nazwa wskazuje, do wolnego gotowania, czyli slow cooking, od czego z resztą po Kiedyś byłem małym chłopcem. Tak, to fakt. Z faktem tym, z kolei, nieodłącznie wiążą się kolejne – ważniejsze i bardziej poboczne. Jednym z tych faktów mocniej żyjących w mej głowie do dziś jest taki, że w czasie przypadającym na me lata chłopięce a więc w tych późnych latach ’80 i początkowych latach ’90, tych jeszcze nie tak kolorowych, dopiero nabierających barw, nie było – uwaga Captain Obvious mode on – takiego zatrzęsienia zabawek, tego ogromnego wyboru, tylu marek i kategorii dedykowanych dla płci dziecka, wieku, tematów, zainteresowań. Dziś moje dziecko „decyzje” o „zakupie” kolejnego gadżetu czy zabawki podejmuje minimum raz dziennie – tak, każdego dnia słyszę „tato, a ja bym chciała…” „tato, musicie mi kupić…” „tato, a widziałam takie fajne…” Z jednej strony jest to dla mnie pewnym zderzeniem z inną rzeczywistością od tej, którą pamiętam z moich lat dziecięcych, ale z drugiej, przecież nie jestem dziadkiem, który będzie się powoływał na „za moooich czasów dziecko…”, tylko odnajdę się w tej rzeczywistości jako tata, taki tata, który zadba nawet o te małe radości córek a jednocześnie przypilnuje by się za bardzo nie rozpędziły w tych życzeniach 😉 . Aczkolwiek z sentymentem ogromnym wspominam moje chłopięce fascynacje i marzenia zabawkowe. A, że jak wspomniałem, były one trudniejsze do realizacji, bo i oferta nie tak bogata i portfel rodziców nie tak zasobny, to po prostu kombinowałem. Jak? Dużo konstruowałem sam. Zbierałem a to silniczki elektryczne, a to druciki, kabelki, jakieś pudełka mocniejsze – plastikowe, tekturowe, żaróweczki małe, puszki, stare elementy zepsutych zabawek, obudowy i z nich „lepiłem” coś swojego. Znacie to powiedzenie: cieszy się jak głupi z bateryjki? No, to ja byłem takim chłopcem – cieszyła mnie każda pierdółka, którą mogłem wykorzystać do dalszego konstruowania – np. łódki z napędem elektrycznym, której kadłub zrobiony był z pudełka albo po delicjach, albo po kruchych z cukrem – nie pamiętam już dokładnie, a śruba napędowa wycięta była z puszki aluminiowej, do tego silniczek, przeguby i łączenia z pustych wkładów długopisowych, gdzieś tam taśma klejąca, a jakże, bateria i to pływało w wannie! 🙂 Pamiętam jeszcze coś, i to bardzo, bo to do dziś moje nadal nie do końca spełnione marzenie – z dzieciństwa! Otóż obiektem mych westchnień był wówczas prawdziwy, wyścigowy, czerwony samochód zdalnie sterowany – wiecie z czarnym pilotem z anteną. Pojawiał się chyba na każdej mojej liście prezentów i z każdej okazji – urodziny, imieniny, święta jedne, święta drugie. Ale jakoś mu nie było po drodze do mojego garażu. Miałem owszem auto elektryczne, tj. zasilane jedyną wówczas prawilną baterią – płaską (kto przykładał język ręka w górę! kto nie podniósł, ten oszukuje! :P), było też zdalnie sterowane, a jakże – tylko, że na kablu a w tym przewodzie jeszcze szedł drucik od „analogowej”, czyli mechanicznej kierownicy na pilocie. Na pewno znacie i pamiętacie! Ja miałem w dodatku super wypas bo to była ciężarówka – cysterna paliwowa, czyli ciągnik siodłowy plus naczepa i najlepsza zabawa była przy cofaniu. I znów cieszyłem się tu już dosłownie z bateryjki, każdej, którą kupiła mi mama, bo auto za moją sprawą robiło mnóstwo kursów po dywanie i parkiecie a bez zasilania to raczej było smutne i bezużyteczne, takie stojące w kącie. Ha! A pierwsza zabawka na prąd – z baterii prąd oczywiście, to był taki fajny kolorowy statek kosmiczny, który o ile dobrze pamiętam dostałem od dziadka na Gwiazdkę. Mogłem mieć wtedy maksymalnie 4 lata, jak nie mniej. Wydawał takie kosmiczne dźwięki, a la lata 80, coś jak w programie Przybysze z Matplanety, świecił wieloma kolorowymi żarówkami i jeździł, tak randomowo – po całej podłodze. Pamiętam to bardzo, bo zabawka mi się okrutnie podobała. Do czasu. Do czasu aż coś w niej zepsułem, chyba już na drugi dzień i było mi strasznie głupio, więc nikomu o tym nie powiedziałem, tylko… wrzuciłem ten statek za kanapę. I dopiero kiedy ktoś z dorosłych mnie zapytał, dlaczego się już nie bawię nowym nabytkiem, to z trudem ale przyznałem co się stało. I dobrze. Bo okazało się, że nic nie zepsułem tylko baterie padły 🙂 . Wymienili mi, oczywiście odpowiednio mając ubaw ze mnie i stateczek szalał dalej. Tęsknię za nim i za tą dziecięcą moją radochą, naprawdę, jak go teraz wspominam… Z obiektów kultu, chyba każdego z nas wtedy, nie tylko mnie, to „ruskie” gierki elektroniczne były a potem level up, czyli już bardziej zaawansowane „gejmboje” – wiecie, niekoniecznie oryginalny sprzęt made in japan, ale kto wtedy na to patrzył – całe targowiska tym były usłane. Mieliśmy w domu jedną właśnie taką „ruską gierkę” w wersji: wilk zbiera do koszyka jajka od kur, a było wiele opcji – jaką mieliście? No i kiedyś tata przywiózł z podróży jakiejś, właśnie takiego pachnącego nowością gejmboja, rozkładanego, tam to już się działo! Ekran chyba nawet miał kolorowy. Jako że w domu nas troje rodzeństwa było, to normalnie zapisy trzeba było ustanowić, albo rano, kto wstał pierwszy i się dorwał, ten miał fart! Farta natomiast nie mieliśmy zbiorowo, kiedy nadeszły ferie zimowe, tata pracował w delegacji – nie było go w domu, mama pracowała w szkole, czyli też miała wolne i nie jeździła do pracy do miasta, my na wiosce z jednym sklepem i… w naszej gierce padły baterie! Jak łatwo się domyślić takich baterii jak trzeba, w jedynym wiejskim geesowskim „supermarkecie” nie było, przez internet i kurierem też nie bardzo można było zamówić 😉 – ten ból. Całe ferie – dwa tygodnie tylko na pobijanie rekordów miało być i nic z tego… Wtedy z młodszą siostrą te kilkanaście dni ostatecznie, zamiast trenować zdolności manualne i refleks na elektronice, oddaliśmy się treningowi umysłu na warcabach i chińczyku, które to prądu nie wymagają, więc też spoko, no ale widzicie – wspomnienie w głowie do dziś żywe, jak to w tym dowcipie stoi: niesmak pozostał 😉 tylko dlatego, że baterii brakło. Długo jeszcze bym mógł wspominać te drobne acz wielkie fakty z mojego pacholęcego czasu. Ale wiecie o co mi chodzi, co takie żywe wspomnienia mogą nam dać teraz? To, żebyśmy pamiętali dziś, kiedy jesteśmy rodzicami, o tym kim byliśmy będąc dziećmi. O tej wrażliwości dziecięcej jakże innej od naszej – ludzi dorosłych, o tym, że błaha rzecz dla nas, w świadomości i uczuciach dziecka może urosnąć do rangi najważniejszej rzeczy na świecie, bo jest najistotniejsza tu i teraz. A pamiętana potem będzie przez kolejne dziesiątki lat nawet – jak widać na przykładzie małego/dużego Kubusia. Jesteście rodzicami, wiecie jak to zrobić. Ale przede wszystkim w te święta, kupując wymarzone prezenty z list waszych dzieci, pamiętajcie też kupić baterie do nich! Ku radości wszystkich! 🙂 Wpis powstał we współpracy z marką Duracell Krok 1. Umieszczenie lodówki w ciepłym miejscu, na przykład w pobliżu słonecznego okna, grzejnika, rejestru pieca, suszarki lub kuchenki, sprawi, że urządzenie będzie działać dłużej i zużywa więcej prądu. Zwiększone użycie spowoduje szybsze zużycie kompresora. Wymienne sprężarki są dość drogie. Wymiana lodówki może być
Zdjęcia grupowe na weseluGdzie wykonać zdjęcie grupowe z członkami rodziny?Gdzie wykonać zdjęcie grupowe wszystkich gości weselnych?Zdjęcie grupowe na sali weselnejKiedy wykonać zdjęcie grupowe?Chcielibyśmy, żebyś wykonał zdjęcia wszystkich gości na weselu… Zdjecia grupowe są bardzo ważnym elementem wesela. Wesela to okazja do spotkania się rodzin, które nie widziały się ze sobą kilkanaście lat. Zazwyczaj taka okazja, to jedyna możliwość na wykonanie wspólnego, pamiątkowego zdjecia. W artykule napiszę parę słów o zdjęciach grupowych w większej grupie, powiedzmy wszystkich gości weselnych, jak i mniejszych grupach, np: zdjęcie ślubne z rodzicami, czy zdjęcie z dziadkami. Gdzie wykonać zdjęcie grupowe z członkami rodziny? Najgorszym możliwym wyborem jakiego możecie dokonać jest, zdjęcie pamiątkowe na tle telewizora w salonie. Jeśli mamy do dyspozycji ogród, wykorzystajmy go i wykonajmy zdjęcie w ogrodzie. Jeśli nie, to wystarczy kawałek ściany, który będzie neutralnym tłem i nie będzie rozpraszał. Najlepszym wyborem jest jednak wykorzystanie przestrzeni na sali weselnej, gdzie zawsze znajduje się więcej miejsca. Gdzie wykonać zdjęcie grupowe wszystkich gości weselnych? Zdjęcie grupowe pod kościołem Zdjęcie grupowe wszystkich gości weselnych najlepiej jest wykonać zaraz po wyjściu z kościoła, jednak jeszcze przed życzeniami. Ważne, żeby nikt nie zaczął składać życzeń. Po życzeniach wszyscy się rozejdą i znacznie ciężej będzie zorganizować gości. Wykonując zdjęcie po wyjściu z kościoła, jest duża szansa, że na takiej fotografii znajdą się osoby, których nie będzie na weselu. Para Młoda powinna stanąć na samym dole, obok nich na pierwszym planie rodzice i najważniejsze osoby. Jeśli chcecie by całość przebiegła sprawnie, możecie wcześniej poprosić księdza, by na koniec mszy poprosił gości po wyjściu z kościoła o ustawienie się do zdjęcia grupowego, ewentualnie można poprosić świadka by po wyjściu, pomógł w ustawieniu gości. Technicznie ważnym aspektem zdjęcia grupowego są schody, które pozwalają na piętrowe ustawienie się ludzi i gwarantują, że wszyscy będą widoczni. Zdjęcie grupowe na sali weselnej Jeśli warunki do wykonania zdjęcia grupowego są niesprzyjające, można je wykonać na sali weselnej. Na sali można wykorzystać schody, antresole lub balkon. Do wykonania zdjęcia grupowego można posłużyć się dronem. Zdjęcie grupowe należy wykonać na początku wesela. Jedną możliwością jest wykonanie takich zdjęć przed wejściem na salę, a drugi moment to ten przed pierwszym tańcem zanim wszyscy wyjdą na parkiet. W tej sytuacji, można poprosić o pomoc Dj, zespół. Kiedy wykonać zdjęcie grupowe? Zdjęcia grupowe z członkami rodziny i ze znajomymi najlepiej jest wykonać zaraz po obiedzie, przed pierwszym tańcem, który jest ostatnim ze stresujących elementów. Ważne żeby nie wykonywać zdjęć grupowych zbyt późno ponieważ, ludzie mogą nie wyglądać na nich atrakcyjnie. Chcielibyśmy, żebyś wykonał zdjęcia wszystkich gości na weselu… Raczej nie est to niemożliwe, ponieważ fotograf, musiałby chodzić z kartką i zapisywać, którzy goście zostali sfotografowani, a którzy jeszcze nie. Niektóre pary decydują się na takie rozwiązanie, w którym podchodzą do gości za stołami, siadają z nimi i robią sobie zdjęcia po 2-3 osoby. Czemu jest to złe rozwiązanie? Ludzie chcą w spokoju zjeść, napić się. Do dziś mam przed oczami obraz jak podczas takiej sytuacji Para podeszła do jednego z gości, który aktualnie jadł kluski śląskie. No i Pan ma na zdjęciu policzek jak chomik Zajmuje to bardzo dużo czasu, czasu Waszego i czasu fotografa. Moglibyście ten czas poświęcić na zabawę, a fotograf mógłby łapać inne ważne momenty, Kwestia estetyczna Na zdjeciach widać talerze z resztkami jedzenia. Polecam rozwiązanie, w którym znajdujemy lokalizacje i po prostu goście do Was podchodzą, ale tak jak już powiedziałem jest to czasochłonne, zajmuje to czasem nawet 1,5 godziny, więc najlepiej jeśli będą podchodzili grupami. Jeśli zależy Wam na ujęciu wszystkich gości zastanówcie się nad fotobudką. Mam nadzieję, że ten artykuł pomoże Wam w przygotowaniu się i organizacji zdjęcia grupowego, które będzie dla Was świetną pamiątką. Może Cię zainteresować: ✅ Instax, fotolustro czy fotobudka na wesele? Co wybrać? ✅ First Look – Czym jest i jak go zaaranżować? ✅ Zimne ognie wesele – poradnik ślubny ✅ Ile kosztuje fotograf na wesele? ✅ O co zapytać fotografa ślubnego? ✅ Jak wybrać fotografa ślubnego? ✅ Gdzie znaleźć fotografa na ślub? ✅ Jak przygotować się do zdjęć na weselu? ✅ Przygotowania do ślubu – Jak przygotować się do zdjęć ślubnych? ✅ Jak przygotować się do zdjęć ślubnych w kościele? ✅ Nieudane zdjęcia ślubne – 14 powodów | Jak ich uniknąć? ✅ Sesja narzeczeńska – Jak się przygotować? ✅ Sesja ślubna jak się przygotować?

Układanie zdjęć w naszych szablonach kolaży rodzinnych jest równie łatwe. Aby rozpocząć, wybierz projekt, który chcesz dostosować do swoich potrzeb. Mamy wiele różnych układów, każdy z nich ma swój temat, styl i przeznaczenie. Są wśród nich te na specjalne okazje, takie jak urodziny czy Boże Narodzenie.

Ugryzienie meszki to jedna z częstszych letnich przypadłości. Po czym poznać, że dziecko zostało ugryzione przez meszkę i czy jest to powód to obaw? Sprawdź, jak wygląda ślad po ugryzieniu meszki na zdjęciach. Ugryzienie meszki nie jest tak nieprzyjemne jak np. ugryzienie osy czy szerszenia (co bywa również groźne dla osób uczulonych na jad owadów), ale zwykle jest dość uciążliwe. Dyskomfort może powodować zwłaszcza swędzenie skóry. Jak łagodzić objawy pogryzienia przez meszki i po czym je poznać? Pokazujemy zdjęcia śladów po ugryzieniu meszki. Ugryzienie meszki: czy jest groźne? Meszki oprócz komarów bywają latem jednymi z bardziej uciążliwych latających owadów, które gryzą. Dlaczego? Ze względu na ich liczebność oraz na to, że zwykle nie latają pojedynczo, ale w stadach i gdy dojdzie do pogryzienia, z reguły nie mamy na ciele jednego śladu, ale co najmniej kilka. I choć meszki zazwyczaj nie są szczególnie groźne, to jednak zdarza się, że zawarta w ich ślinie toksyczna substancja wywoła reakcję alergiczną lub stan zapalny, a wówczas konieczne jest skontaktowanie się z lekarzem. Meszki pojawiają się zwykle na początku maja, ale kiedy maj jest chłodniejszy, wówczas nieco później. W przeciwieństwie do komarów nie atakują jedynie w nocy – potrafią zepsuć nam np. sobotni piknik nad jeziorem za miastem. Uwielbiają tereny zielone, zalesione i położone w niewielkiej odległości od wód. Ugryzienie meszki: jak wygląda ślad? Zdjęcia Ślad po ugryzieniu meszki to zwykle czerwona niewielka plama, może być nieco wypukła, podobnie jak przy ugryzieniu komara. Również podobnie jak w przypadku komara miejsce po ugryzieniu meszki bardzo swędzi. Zwykle opuchlizna po ugryzieniu przez tego owada utrzymuje się na ciele do kilku dni, po czym samoistnie znika. Adobe Stock Ugryzienie meszki, fot. Adobe Stock Ugryzienie meszki: jak leczyć? Jeśli ciebie lub twoje dziecko pogryzą meszki, najpierw trzeba przemyć miejsca po ukąszeniach wodą utlenioną lub preparatem antyseptycznym (np. Octenisept), żeby je odkazić. Warto też wykorzystać inne domowe sposoby na ugryzienie meszki – przede wszystkim zastosuj środki łagodzące swędzenie, np. takie jak: maść na ugryzienia (np. Fenistil); wapno do picia; okłady z sody oczyszczonej. Inne sposoby na ugryzienie meszki: okład z cebuli (przyłóż plaster cebuli do skóry); okład z szałwii lub tymianku (zioła zalej wrzątkiem, a gdy wywar wystygnie, namocz w nim wacik i przyłóż na skórę); okład z octu (do szklanki wody wlej łyżkę octu, przemyj skórę wacikiem nasączonym roztworem). Ważne! Jeśli dziecko pogryzą meszki, postaraj się zminimalizować swędzenie – miejsc po ugryzieniach meszek nie wolno drapać, bo do rany po rozdrapaniu łatwo może wdać się zakażenie. Ugryzienie meszki: jak zapobiegać? Wiosną i latem pamiętaj o metodach zapobiegających ugryzieniom przez meszki. Skutecznie odstraszają je np.: olejki eteryczne (zwłaszcza lawendowy, miętowy, waniliowy); różnego rodzaju repelenty (środki chemiczne odstraszające owady); świecie zapachowe o zapachach wymienionych wyżej, których meszki nie tolerują; zapachowe wkłady do kontaktów. My polecamy w szczególności te produkty na ugryzienia dla dzieci: Aby nie dać się pogryźć przez meszki, warto też w miarę możliwości zakładać bluzki z długim rękawem, a w oknach zamontować moskitiery, zwłaszcza jeśli mieszka się w pobliżu terenów zielonych. Zobacz też: Kleszcz ze skrzydłami? Uważaj na te owady w lesie! Jak się chronić? Czy kleszcze spadają z drzew? Groźne mity o sprawcach boreliozy Ugryzienia i użądlenia – letnie przypadłości

Nieotwarty sos sojowy może być zdatny do spożycia niemal w nieskończoność. Otwarta butelka może zachować swoją najlepszą jakość przez 6 miesięcy i może przetrwać 2-3 lata w lodówce. Jak rozpoznać zepsuty sos sojowy? Sos sojowy może zmieniać kolor i smak, ale nie zawsze oznacza to, że spożywanie go jest szkodliwe.

Niektórzy znają go z radiowej Trójki i popołudniowej, niedzielnej „Siesty”. Inni z tego, że jest fotografem i podróżnikiem. Marcin Kydryński przez 25 lat podróżował do Afryki, jak sam mówi, tam odnajdywał spokój, szczęście, ale też był świadkiem cierpienia i okrucieństwa. Tam mierzył się ze swoimi lękami i słabościami. 25-letnie doświadczenia postanowił zebrać w książce „Biel”. I trudno powiedzieć, czy to książka bardziej o Afryce, czy o nim samym. Podobnie, jak nasza rozmowa. Ewa Raczyńska: Dlaczego Afryka? Marcin Kydryński: Ze stu powodów. Także dlatego, że kiedy zacząłem po niej podróżować 25 lat temu, było tam mało ludzi. A ja pustkę i spokój lubię, może w ten sposób Afryka odpowiadała na moje największe potrzeby. Jednocześnie doznanie świata w Afryce było dla mnie znacznie bardziej intensywne niż w jakimkolwiek innym miejscu na ziemi. Ten kontynent wydał mi się soczewką, w której każdy drobiazg, z jakich składa się nasze życie, ogromnieje i staje się ważny. Jestem fotografem w związku z tym poszukuję piękna. Oczywiście wiadomo, że piękno jest w oku postrzegającego, więc jest kwestią bardzo indywidualną. A ja znajduję je w Afrykanach. W mniejszym stopniu w mieszkańcach mongolskich jurt, albo w wioskach wysokich Andów, wśród Eskimosów, czy Aborygenów. Natomiast w Afryce mógłbym spędzić resztę życia portretując jej mieszkańców. Fot. Marcin Kydryński Łatwiej opisywać obrazem czy słowem? W moim przypadku to się uzupełnia. Mój mistrz i przewodnik Ryszard Kapuściński miał na ten temat inną teorię. Twierdził, że słowo musi wystarczyć i nigdy bez wyjątku nie umieszczał w swoich książkach, za życia przynajmniej, swoich fotografii. Osobno ukazywały się albumy z jego zdjęciami. Zdaniem Kapuścińskiego słowo i obraz wykluczały się nawzajem. Być może uważał, że fotografia ograniczała wyobraźnię. Wychowałem się na piśmie National Geographic, w którym zdjęcia i tekst niejako istniały obok siebie, dopowiadając się nawzajem. Moim guru był Robert Caputo: pisarz i fotograf, choć często bywało tak, że inna osoba pisała, a inna robiła zdjęcia do tekstu. Operując na podstawowym poziomie i słowem i obrazem uznałem, że są sytuacje, których nie umiem opowiedzieć inaczej, jak tylko fotografując. Jednak jakkolwiek fotografia może być pasem startowym dla wyobraźni, to wszelako głębszych myśli może nie unieść, zwłaszcza jeśli nie chcemy pozostawiać odbiorcy zbyt dużej przestrzeni dla jego własnej interpretacji obrazu, jaki widzi. Kiedy chcemy być precyzyjni. Wtedy potrzeba celnych słów. W czasie swojej podróży po Afryce spotkał Pan Andy’ego, który nie robił ani notatek, ani zdjęć. To dawna historia. Do dzisiaj nie wiem lub nie pamiętam, co nim kierowało. To było prawie 25 lat temu, widzieliśmy się raptem może dzień, może dwa. Spędziliśmy niewiele czasu razem, podczas którego on opowiadał o swoich podróżach, wówczas mi imponując, bo ja byłem na początku swojej drogi, a on wędrował długo. Fot. arch. prywatne Marcina Kydryńskiego Pamiętam, że zdumiało mnie, że wędrował latami z małym plecakiem. I rzeczywiście nie notował i nie fotografował, co mnie z jednej strony ujęło, bo bez skupiania na zapiskach czy fotografii pewnie wszystko co wokół przeżywa się znacznie głębiej. Ja często obserwuję ludzi, którzy przychodzą w wyjątkowe miejsca tylko zrobić zdjęcie i nawet przez sekundę nie są w stanie przeżyć urody napotkanego krajobrazu, jakby odgradzając się aparatem od rzeczywistości. Doceniam, że ktoś potrafi wyłącznie przeżywać. A z drugiej strony myślę, że może zbyt filozofuję na temat Andy’ego i być może był on postacią nieskończenie płytką, która nijak nie potrzebowała utrwalać swoich refleksji, ponieważ nie miał ich zbyt wielu, a fotografować po prostu nie umiał. Ale zatrzymał Pana… Poświęcił mu Pan fragment książki. Bo ta książka, a w niej Afryka, jest jedynie pretekstem do rozmowy o różnych sprawach, takich właśnie jak ta, o którą Pani zagadnęła. O tym wszystkim można by rozmawiać nad książką z Warszawy, tekstach o Mazurach czy Lizbonie. Jednak ja związany jestem z Afryką od 25 lat, więc siłą rzeczy jest ona dla mnie taką soczewką w której każde doświadczenie ogromnieje, nawet tak błahe, jak historia Andy’ego i daje przyczynek do dyskusji, do stawiania pytań. Mówi Pan, że książka bardziej jest o Panu niż o Afryce. To spacerownik. Spacerujemy po tej Afryce długo i daleko, i rozmawiamy tak naprawdę o wszystkim, w znikomym stopniu o kondycji tego kontynentu, bo od tego są inni pisarze, historycy, ekonomiści, politolodzy. Ja się na nich powołuję, czerpię z nich pełnymi garściami, bo zawsze jeżdżę z plecakiem książek. Ale nie o historycznych przemianach, jest ta książka, choć przecież dotyka historii. Ta książka – proszę wybaczyć pewną górnolotność – o życiu jest. Fot. Marcin Kydryński Czy jest alegorią Pana życia? Pisze Pan o lękach, o okrucieństwie i spokoju – wszystko to odnajduje Pan w Afryce. ”Biel” można czytać jako najczystszej formy autobiografię. Aby jednak takie czytanie sprawiło przyjemność, wypadałoby mnie uważać za kogoś ważnego. Takich osób jest niewiele, ten trop bym zatem odradzał. Nie to jest istotą rzeczy. W znacznym stopniu udaje mi się dotykać spraw uniwersalnych, wobec których stawiam pytania. Wierzę, że są to pytania, które każdy z nas uzna za istotne. Dotyczą przemijania, miłości, muzyki, religijności i wiary, które nie są bynajmniej tożsame. Szukają źródeł okrucieństwa w człowieku, zastanawiają się nad filozofią podróży, ekologią, ludzkimi postawami wobec sytuacji krytycznych. W obliczu śmierci stawia Pan sobie pytanie, czy zasłużył na życie. Pytań jest dużo. Niewiele gotowych odpowiedzi. My, żyjąc przeważnie w mieście, spiesząc się, mając mnóstwo spraw do załatwienia nie zadajemy ich sobie wystarczająco często. A wierzę, że warto je sobie zadać, żeby stać się odrobinę lepszym. Albo zatrzymać się i nie nadążać… O tak, to jedno z moich ulubionych sformułowań, bo od nienadążania jestem wybitnej klasy specjalistą. Dzisiaj może Pan powiedzieć, że Afryka, podróże po niej, w jakiś sposób ukształtowały Pana? Moje podstawowe doświadczenia zogniskowały się właśnie w Afryce. Być może to kwestia rozrzedzonego powietrza, być może upału, w którym wszystko ogromnieje. Próbowałem żyć wspólnie z Afrykanami. Wędrować, dzielić chatę, pożywać. Patrzyłem, jaki wysiłek wkładają każdego dnia, nie żeby wytwarzać strawę dla ducha, a żeby zwyczajnie przetrwać do następnego świtu. My, którzy na co dzień tego nie dostrzegamy, już nie mówiąc o docenianiu, nagle uzyskujemy odmienną optykę. W tym sensie Afryka na pewno mnie ukształtowała. Myślę, że też wyostrzyła moją uważność na sprawy drugiego człowieka i na urodę świata. Powstrzymała mnie także przed powszechną dziś plagą oceniania innych. Fot. arch. prywatne Marcina Kydryńskiego Pisze Pan, że ma sentyment do powszedniości, ale Afryka nie jest dla większości powszednia. Podróżując po Afryce nie byłem na froncie, choć wokół trwały wojny i rzezie, jak w Somalii czy Sudanie Południowym. Szczerze? Bałem się, po prostu. A ponieważ nie pracuję dla New York Timesa lecz dla siebie, nie miałem też wiary, że moje słowa lub fotografia zmienią świat. Tylko ludzie o tym przekonani mogą ryzykować życie dla zdjęcia. Było tam wówczas wielu reporterów. Jednak ci po wszystkim wyjeżdżali na kolejny front i zostawiali za sobą ludzi, którzy właśnie doświadczyli ostatecznej potworności. A ci musieli dalej w tym świecie żyć, układać sobie codzienność, tę ich powszedniość właśnie. W niej musiało być miejsce na szczęśliwe chwile, na miłość, na dobroć. To mnie zawsze najbardziej fascynowało. Jak żyć w Sierra Leone, czy w Liberii, po koszmarze, który się wydarzył. Kiedy tam jechałem, byłem już sam, nie deptałem po piętach innym reporterom. Interesuje mnie krajobraz po apokalipsie. Zaprzyjaźnia się Pan szybko? Zaprzyjaźniać się to za dużo powiedziane. Nie jestem przesadnie towarzyski. Staram się być uważnym wędrowcem. Mam w sobie dużo serdeczności dla ludzi. Nigdy nie chowam urazy. To już jest dobry start, żeby się zaprzyjaźnić, prawda? Opowiada Pan historie Marii, która odwiedza Pana w nocy, za seks nie chce pieniędzy, wychodzi, a Pan już nigdy jej nie spotyka. Jakie są kobiety Afryki? To Pani powiedziała, że za seks. Proszę zwrócić uwagę, że nie ma go wcale w tym opowiadaniu. Są dwa, trzy pocałunki, pełne czułości. Tylko tyle, prawda? Maria to historia z 1994 roku. Opowiadanie, które można uznać za feministyczne. Afryka jest kontynentem, który poddaje kobiety represji właściwie w każdej sferze a ja z wdzięcznością i z miłością patrzę na każdy przejaw ich uwolnienia. To są sytuacje rzadkie, ale jedną z nich opisałem w historii o Marii. Fot. Marcin Kydryński Możemy długo rozmawiać o kobietach Afryki, skupić się na tym, jak ciężki jest ich los, ciężki nieporównywalnie z innymi miejscami na ziemi chociażby ze względu na klimat, na kulturę, na tradycję. Ta właśnie nakazuje kobietom, albo siedzieć w domu i szczelnie łącznie z oczami być spowitą w czarne szaty, albo każe im codziennie iść po 10 km po wodę z 20 litrowym kanistrem, albo każe im być niewolnicami seksualnymi. Więc można o tym rozmawiać bardzo długo. W piekle, jakim jest Somalia, powszechnie okalecza się kobiety, jakby sam skwar i wojna nie wystarczyły dla doświadczenia koszmaru. Podobnie jest w serdecznym Sierra Leone, gdzie wskaźnik okaleczania dziewcząt wynosi 98%, jest jednym z najwyższych na świecie. W turystycznym Egipcie. W od prawieków chrześcijańskiej Etiopii. Jak widać, to nie musi być wściekle islamski kraj, by praktykować barbarzyńskie wobec kobiet obrzędy. Możemy o tym mówić, ale niewiele nasza rozmowa zmieni. Zmiana musi wyjść z wnętrza samych społeczeństw. Nie może zostać przez nas narzucona, jakkolwiek buntowalibyśmy się przeciwko tym zbrodniom. Skupiłem się na wyzwolonych, szczęśliwych kobietach. Nielicznych, jak Maria, która ma miejsce w moim sercu, chociaż dzisiaj, blisko ćwierć wieku później, już nie pamiętam jej twarzy. Pisze Pan: „Prawdziwym wojownikiem jest ten, który staje do walki z sobą, wypowiedzianą własnym wadom i słabościom”. Tak, to pierwotna definicja dżihadu. W tym sensie sam jestem dżihadystą odmawiając sobie codziennie pizzy, piwa, zmuszając do ćwiczeń. Niech mi pani wierzy, jaki wielki to jest wysiłek… To są dla Pana słabości? To są ogromne słabości. Bo ja najchętniej leżałbym na sofie i czytał książki. Dosłownie każda aktywność, jaką podejmuję, a która poza tę sferę wychodzi, to jest mój dżihad. Wie Pani, to historia przeinaczyła znaczenie tego pięknego słowa. Sami muzułmanie, mieczem zdobywając kolejnych wiernych. U początku dżihad był zmaganiem jednostki w trudnej sztuce samotnego dochodzenia do Boga. Warto o tym pamiętać. Podoba mi się hinduska myśl, że szczęśliwy byłby świat, w którym byłoby tak wiele religii, jak wielu jest ludzi. Chciałbym żyć w kraju, w którym wiara jest prywatną sprawą każdego człowieka. Bo czyż nie jest to najbardziej intymna sfera? Afryka to 25 lat Pana życia, jednak mówi Pan, że nadal jest Pan tam tylko obserwatorem. Nigdy nie poczuł się Pan częścią tego miejsca? Tam pozostanę obcy, choć ludzie są bardzo życzliwi i otwarci. Ale są też tacy właśnie dlatego, że ja jestem od nich odmienny i traktują mnie z charakterystyczną dla Afryki gościnnością, szczególną wobec przybysza z daleka. Albo też, choć na szczęście zdarza się to coraz rzadziej, z odrobiną respektu, który przez pokolenia był im wpajany wobec białych najeźdźców. Ale nijak nie uznają mnie za swojego, bo mają świadomość w jak różnych i odległych od siebie światach żyjemy. To są osobne planety. Fot. Arch. prywatne Marcina Kydryńskiego Wracam pamięcią do dnia, kiedy podróżowałem starą ciężarówką przez jedną z najdzikszych puszcz kontynentu, na granicy Kamerunu i Konga, drogą wyrytą przez miejscowych drwali. Ten las był niezmierzony, nie da się do niego przeniknąć. Na postoju wszedłem kilka metrów w tę puszczę i pomyślałem wtedy: „jestem tu gdzie chciałbym być, jestem tu szczęśliwy, ten las jest dla mnie gościnny, czuję, że mnie przyjmuje z miłością”. Parę godzin później śmiertelnie zachorowałem. Pomyślałem sobie wtedy, że może przedwcześnie uznałem się częścią tej urody świata, a ona każdego dnia będzie dawała mi odczuć, że jestem dla niej nieistotny i zbędny. Za wcześnie poczułem się częścią Afryki. Być może to nigdy się nie stanie. Pan wracał do Afryki przez 25 lat, a jednak my częściej wracamy do miejsc, gdzie czujemy się jak u siebie. Po 25 latach czuję się wciąż gościem. Ogromnie wdzięcznym, ale ciągle gościem. Dużo w tym pokory? O tak, bo ten kontynent uczy pokory bardziej niż czegokolwiek innego. Zamknął Pan jakiś etap swojego życia tą książką? Tak. Moja mama nawet się ucieszyła myśląc, że już nigdy tam nie pojadę. Tego nie mogę obiecać, bo mam teraz w planie kilka podróży, podczas których jestem przewodnikiem dla ludzi ciekawych Afryki i ciekawych fotografii. To jest zupełnie innego typu podróżowanie, także niebezpieczne, jak każde wyjście z domu, ale jednak nie mające kompletnie nic wspólnego z samotnym wielomiesięcznym podróżowaniem przez afrykańską puszczę. Te długie wyprawy odwiesiłem, jak stary kapelusz. Na razie. Kto wie, może za kilka lat wciąż będzie na mnie pasował. Fot. Marcin Kydryński

Nawet jeśli żywność jest liofilizowana, może się zepsuć, jeśli nie jest właściwie przechowywana lub jeśli minęła jej data ważności. Ważne jest, aby sprawdzić opakowanie i postępować zgodnie ze wskazówkami dotyczącymi przechowywania, aby mieć pewność, że karma dla psa pozostanie świeża i bezpieczna do spożycia.

Wraz z przygotowaliśmy dla Ciebie 5 sposobów na udane rodzinne zdjęcie. Jeśli chcesz dowiedzieć jeszcze więcej to odwiedź stronę Miesiąca z Fotografią, gdzie czekają na Ciebie darmowe Warsztaty i cztery praktyczne Kursy, które przeniosą Twoje umiejętności na zupełnie inny poziom! Fotografia rodzinna to wymagająca gałąź tej fascynującej sztuki, ale przy odrobinie warsztatu i znajomości podstaw, nawet amator będzie w stanie wykonać ciekawe ujęcia najbliższych, uchwycić na zdjęciu dziecięcą radość czy utrwalić wzruszające momenty. Nie potrzebujesz ani drogiego, profesjonalnego sprzętu, ani długiej nauki! Nie ma znaczenia to, czy po prostu chcesz wczuć się w rolę zawodowego fotografa na przyjęciu urodzinowym córki, czy może chcesz, by Twoje biurko w pracy zdobił nowy portret całej rodziny. Po zapoznaniu się z pięcioma poradami, które przygotowaliśmy specjalnie dla Ciebie, już tylko chwila będzie dzielić Cię od przeglądania udanych, dobrze skomponowanych i przykuwających spojrzenie fotografii w albumie. Postaw na naturalność Jeżeli rodzinne zdjęcia do tej pory kojarzyły Ci się z koszmarami jednorazowych aparatów na wakacjach, gdzie cała familia stała ustawiona na baczność ze sztucznie przylepionymi uśmiechami do twarzy, trzymając przed sobą pociechy… Odetchnij z ulgą. Pierwsza porada jest najbardziej intuicyjna, a mimo to wielu z nas ma opory przed tym, by wprowadzić ją w życie. By wykonywać dobre, ciekawe fotografie, które pokazują więzi między członkami rodziny, szczerą, niewymuszoną radość i opowiadają pewną historię, musisz robić dużo zdjęć w najbardziej naturalnych momentach. Postaraj się uchwycić chwile składające się na Waszą codzienność – gdy dziecko bawi się przy stole, śmiejąc się i brudząc śliniaczek, gdy ojciec nachyla się do córki i pokazuje jej coś za oknem… Tego typu póz nie dałoby się odtworzyć w sztucznych warunkach i na zawołanie. Mimo, że dorośli miewają problem ze spontanicznym zachowaniem się przed kamerą, dzieci najczęściej szybko zapominają o znajdującym się nieopodal obiektywie, i gdy tylko pozwolisz im zachowywać się naturalnie – zyskasz okazję na niezapomniane ujęcia. W przeciwieństwie do fotografii formalnej nie musisz aż tak bardzo przejmować się kątem ustawienia modeli, a zamiast tego możesz skupić się na uchwyceniu wyjątkowych momentów. Czasem warto wykonać sto zdjęć tylko po to, by jedno z nich okazało się wspaniałe, spontaniczne i radosne! Daj dzieciom się wyszaleć Jeszcze nie tak dawno fotografie z wyjść i spotkań rodzinnych kojarzyły się dzieciom z mozolnym poprawianiem eleganckiego stroju, staniem w jednej pozycji i przede wszystkim – zachowaniem powagi. Może jednak podczas Twojej sesji zdjęciowej okaże się, że masz pod dachem prawdziwą małą gwiazdę obiektywu? Najgorsze co możesz zrobić, to gaszenie zapału dziecka i uspokajanie go, tak, by się nie wygłupiało i nie popisywało. Nie próbuj też na siłę zwracać uwagi pociechy, każąc jej spojrzeć w obiektyw. Rzeczywiście, czyszczenie śladów po palcach na soczewce może być irytujące i kilka razy serce stanie Ci w gardle, gdy zobaczysz, jak pociecha prawie upuszcza Twój aparat… Ale za kilka lat nie będziesz tego wszystkiego pamiętać, a na zawsze pozostanie sesja, w którym Twój syn udaje marynarza kierującego statkiem na kanapie, dwie córki robią recital muzyczny przed całą rodziną na Boże Narodzenie albo maluch popisuje się i pozuje przed aparatem! Zabawy ze zdjęciami sprawiają często dzieciom ogromną radość, i to, że możesz uchwycić na fotografiach szczere, szerokie uśmiechy i twarze zarumienione od śmiechu, to szansa, jaką powinien wykorzystać każdy fotograf. Dopasuj się do małego modela Fotografując dzieci bardzo często zapominamy o tym, że to również… Nasza poza ma ogromne znaczenie. O ile w przypadku robienia zdjęć osobom dorosłym aparat ustawiony na wysokości naszych oczu dobrze się sprawdza, tak w przypadku najmłodszych warto kucnąć, usiąść lub nawet zbliżyć aparat do ziemi. Przyjmując perspektywę dziecka nie tylko osiągniemy ciekawy efekt końcowy, ale i sprawimy, że pociecha będzie w centrum uwagi. Warto też zdecydować się na przesłonę w zakresie 1,4-2,8 mm i niską głębię ostrości, która zapewni to, że tło za dzieckiem będzie nieco rozmyte – to najlepszy sposób na robienie ciekawych zdjęć portretowych na tle innym, niż gładkie. Pamiętaj o zasadzie złotego podziału – nawet w przypadku spontanicznej lub rodzinnej fotografii, warto automatycznie dzielić obraz na części odpowiadające temu podziałowi. Po podzieleniu kadru na trzy części w pionie oraz trzy poziomie, na przecięciach linii powstają najmocniejsze punkty – umieszczenie w nich kluczowych elementów zdjęcia, tak jak twarz dziecka, trzymany przez nie balon czy zwierzątko, sprawia, że fotografia przyciąga wzrok i sprawia znacznie lepsze wrażenie. Najlepiej wybrać maksymalnie trzy mocne punkty, by nie przytłoczyć odbiorcy. Warto zwrócić też uwagę, by w przypadku fotografii plenerowej, gdzie widoczny jest horyzont, umieścić go mniej więcej w 1/3 lub 2/3 wysokości zdjęcia, zamiast – intuicyjnie – pośrodku. Trzy, dwa, jeden, uśmiech! Co w przypadku, gdy zależy Ci na wykonaniu ciekawej fotografii pozowanej, na przykład, gdy rodzina siedzi przy stole lub gdy chcesz, by wszyscy patrzyli w obiektyw z uśmiechem? Dobrym pomysłem jest poproszenie rodziny, by wszyscy usieli. W ten sposób rodzice mogą wziąć dzieci na kolana, a członkowie rodziny intuicyjnie ustawią się tak, jak chcieliby, by pokazane były ich więzi. Zazwyczaj w środku fotografii znajdują się najmłodsi albo seniorzy. Zakłada się, że najłatwiej zrobić dobre ujęcie nieparzystej liczbie osób, jednak w przypadku dwóch, czterech czy sześciu osób również istnieje kilka trików na wykonanie interesującej fotografii. Postaraj się, by głowy dzieci znajdowały się blisko głów rodziców. Jeżeli zależy Ci na formalnym efekcie, zadbaj o to, by głowy były mniej więcej na jednej wysokości i stanowiły linię – jeżeli chcesz, by zdjęcie było bardziej spontaniczne, zadbaj o urozmaicenie i o to, by osoby znajdowały się na nim na zmianę wyżej i niżej. Tutaj również możesz pobawić się zmianami w głębi, by lekko rozmazać tło – taki efekt jest szczególnie ciekawy w przypadku zdjęć w plenerze. Pamiętaj o tym, że od razu po ustawieniu się wiele osób – szczególnie dorosłych – zastyga z nienaturalnym wyrazem twarzy, takim, jakiego na ogół nie lubimy na swoich fotografiach paszportowych lub do dowodu osobistego… Dlatego poczekaj chwilę przed wykonaniem zdjęcia i spróbuj rozluźnić atmosferę, tak, by zgromadzone osoby szczerze się zaśmiały. Możesz też poczekać moment dłużej, aż wszyscy odwrócą wzrok od obiektywu i zaczną ze sobą rozmawiać, lekko się poruszą, pochylą w swoim kierunku – wykonane w takim momencie zdjęcie może być znacznie bardziej naturalne i ciekawsze. Spróbuj też wykonywać zdjęcie z linii nieco wyższej niż linia wzroku modeli. Pora na plener Doskonałym sposobem na to, by przyzwyczaić dzieci oraz innych członków rodziny do obecności kamery, jest wyjście z nimi z domu. Spacer po parku, lesie, wycieczka na plażę lub po prostu na starówkę miejską to doskonały pomysł. Po pierwsze, członkowie rodziny zajęci spacerem, rozmową i oglądaniem otaczających ich widoków będą bardziej rozluźnieni, a taka sceneria stwarza świetne pole do popisu jak chodzi o wykonywanie naturalnych zdjęć z zaskoczenia. Po drugie, fotografowi sprzyja mnogość elementów krajobrazu, który może wykorzystać – plac zabaw w parku to wymarzone miejsce sesji zdjęciowej dla każdej mamy, która pragnie uchwycić uśmiechnięte, radosne, spontaniczne dziecko. Plaża sprzyja pogodnym zdjęciom rodziny trzymającej się za ręce lub podskakującej na piasku, a kręte uliczki zachęcają do zabawy z kadrem i kątem fotografii. Po trzecie, w plenerze znacznie bardziej sprzyja nam światło niż w sztucznych warunkach w mieszkaniu. Doskonałym momentem na zdjęcia jest poranek i przedpołudnie – światło słoneczne dodaje wtedy fotografiom głębi i sprawia, że kolory są żywsze i bardziej nasycone. Po czwarte – w fotografii w domu jest wiele elementów, które mogą odciągać uwagę od najważniejszych postaci, a pospieszne porządki mogą zepsuć nawet najlepsze ujęcie. Proste kadry w plenerze sprawiają, że nie trzeba zastanawiać się, w jaki sposób namówić dziecko, by podeszło do punktu w mieszkaniu, gdzie odpowiada nam gładkie tło, neutralne światło i kompozycja. Stosując się do tych kilku zasad możesz mieć pewność, że Twoje zdjęcia rodzinne staną się znacznie ciekawsze i przykuwające wzrok, niezależnie od tego, jakim sprzętem dysponujesz i jaką okazję pragniesz uwiecznić! Jak zacząć przygodę z Fotografią? Kompletne materiały do nauki fotografii online znajdziesz w serwisie w ramach którego właśnie trwa Miesiąc z Fotografią – weź w nim udział aby niemal codziennie oglądać darmowe Warsztaty z fotografii online, a także otrzymać atrakcyjne zniżki na Kursy Wideo. Zarejestruj się na: A po zakończeniu wydarzenia, sprawdź Specjalizację Fotografia:

.
  • t2j7wbvr13.pages.dev/12
  • t2j7wbvr13.pages.dev/726
  • t2j7wbvr13.pages.dev/524
  • t2j7wbvr13.pages.dev/17
  • t2j7wbvr13.pages.dev/981
  • t2j7wbvr13.pages.dev/552
  • t2j7wbvr13.pages.dev/5
  • t2j7wbvr13.pages.dev/370
  • t2j7wbvr13.pages.dev/590
  • t2j7wbvr13.pages.dev/587
  • t2j7wbvr13.pages.dev/387
  • t2j7wbvr13.pages.dev/683
  • t2j7wbvr13.pages.dev/939
  • t2j7wbvr13.pages.dev/334
  • t2j7wbvr13.pages.dev/597
  • jak jeden but może zepsuć rodzinne zdjęcie